Józef Maksymilian Ossoliński (1748 - 1826)

Józef Maksymilian Ossoliński (1748 - 1826)
- polski pisarz, badacz literatury i działacz kulturalny epoki oświecenia.
Patron Zespołu Szkół w Woli Mieleckiej.



Józef Maksymilian Ossoliński urodził się w 1748 roku w majątku Wola Mielecka. Ojciec jego - Michał Ossoliński - mądrze gospodarząc na Mielecczyźnie, powiększył dziedzictwo do wcale pokaźnej fortuny i w 1748 roku pisał się panem na Mielcu, Zgórsku, Cyrance, Piątkowcu, Woli Mieleckiej, Partyni, Izbiskach itd. Wychowany w surowej godnej atmosferze właściwej dawnym dworom szlacheckim (a był to okres panowania Augusta III Sasa, kiedy rozkładowi politycznemu i gospodarczemu towarzyszyło zacofanie umysłowe, nietolerancja religijna, dążność magnaterii i szlachty do zbytku i wystawnego życia ponad stan. Uczty, pijaństwo, obżarstwo, zbytkowne stroje, wspaniałe pojazdy, błyszczące srebra - kryły nędzę umysłową i pustkę moralną.)

Józef Maksymilian był młodzieńcem głęboko religijnym, nieśmiały i skromnym. W 1762 roku wysłany został na naukę do kolegium jezuickego w Warszawie, jednej z najlepszych szkół jezuickich w kraju. Szkolnictwo jezuickie było juz w tym czasie zreorganizowane, częściowo nadążając za reformą dokonaną przez Stanisława Konarskiego w szkołach pijarskich.

Światopogląd Józefa Maksymiliana Ossolińskiego został ukształtowany w głównej mierze przez jezuitów, którzy z jednej strony umocnili w nim wyniesione z domu rodzinnego poszanowanie dla religii, Kościoła, autorytetu monarchy i przyjętego przez ustrój feudalny porządku społecznego, z drugiej - dali gruntowną jak na owe czasy wiedze opartą na zasadach rozumu i doświadczenia, wprowadzając go tym samym w krąg idei Oświecenia.

Profesorami Ossolińskiego w kolegium byli ludzie wybitni: Adam Naruszewicz - poeta i historyk, redaktor "Zabaw przyjemnych i pożytecznych", Karol Wyrwicz - geograf, historyk i pedagog, Franciszek Bohomolec - autor wielu komedii bezlitośnie chłostających wady ówczesnej szlachty, i wielu innych. Wszyscy oni należeli do kręgu przyjaciół ostatniego króla Polski - Stanisława Augusta Poniatowskiego, który zaraz po wstąpieniu na tron w 1764 roku skupił wokół siebie wszystkie siły postępowe zdążające do wyrwania kraju z ciemnoty, zacofania i upadku. Stał się on prawdziwym mecenasem nauki i kultury, rozkwitających pod jego opieką po półtorawiekowym zaniedbaniu i upadku. Podczas gdy społeczeństwo szlacheckie w całej swojej masie tonęło jeszcze w konserwatyźmie politycznym i obyczajowym, w ciemnocie i zacofaniu, Warszawa - wraz z królem, jego dworem i kręgiem "oświeconych" - stała się stolicą kultury zachodniej, kuźnią nowych myśli w każdej dziedzinie życia narodowego.

W 1765 roku otwarto pierwszą świecką szkołę - Szkołę Rycerską, w 1773 roku zaś powołana do życia Komisja Edukacji Narodowej całkowicie przejęła z rąk zakonów oświatę i wychowanie. Zanim to nastąpiło, poparciem i opieką króla cieszyły się szkoły zakonne - zreformowane i realizujące w dużej mierze zamierzenia kół postępowych. Król bywał prawie corocznym gościem na popisach Kolegium Jezuickiego w Warszawie, sam zadawał pytania młodzieży, nagradzał ją i przyjmował u siebie na Zamku.

Tak więc w pojęciu młodego Ossolińskiego szkoła, profesorowie i mądry król stanowili całość, uosabiali nowe ideały. W tym okresie burzliwych zmian światopoglądowych zachodzących wśród oświeconych warstw społeczeństwa polskiego, Stanisław August Poniatowski stał się dla niego wzorem "Oświeconego monarchy" i takim - mimo tragicznych wypadków dziejowych - pozostał do końca, wywierając olbrzymi wpływ na ukształtowanie się jego poglądów politycznych.

Ossoliński został współpracownikiem dwóch czasopism: prowadzącego walkę z nieuctwem i konserwatyzmem szlachty, z zaśmiecaniem języka polskiego obcymi naleciałościami, propagujących tolerancje religijną, działalność przemysłową i podniesienie rolnictwa: wychodzącego od 1765 roku "Monitora" i pierwszego pisma literackiego w Polsce, wychodzących w latach 1770-1777 "Zabaw przyjemnych i pożytecznych z sławnych wieku tego autorów zebranych", będących oficjalnym organem "obiadów czwartkowych".

Udział w życiu literackim stolicy po ukończeniu szkoły wymagał od młodego Ossolińskiego jeśli nie stałego, to w każdym razie częstego w niej przebywania. Wkrótce jednak bliski kontakt Ossolińskiego z Warszawą i jej bujnym życiem kulturalnym został zerwany.

Traktat rozbiorowy z 1774 roku, który zatwierdzał grabież ziem polskich dokonaną w 1772 roku, spowodował, że majątki Ossolińskich znalazły się w nowo utworzonej prowincji monarchii habsburskiej, zwanej odtąd Galicją. Wprawdzie stosunki między zaborcą a okrojoną Rzeczypospolitą oficjalnie pozostały przyjazne, wprawdzie nowe władze zezwalały swym poddanym na swobodne przekraczanie świeżo wytyczonych granic, ale były to tylko pozory. Faktycznie rząd austriacki patrzył bardzo niechętnie na więzy Galicjan z macierzą, utrudniając je wszelkimi sposobami.

Przy tym kłopoty, jakie wraz z nową administracją spadły na ziemiaństwo galicyjskie, zmuszały Ossolińskiego do zajęcia się sprawami gospodarskimi. Sypiące się jak lawina nakazy, zarządzenia i zakazy, tak bardzo obce przywykłej do swobód obywatelskich szlachcie polskiej, niezrozumiały na ogół urzędowy język niemiecki, panoszący się wszechwładnie biurokratyzm, obciążenie dóbr podatkami ponad miarę, dokuczliwość systemu opodatkowania, spowodowana zniesieniem poddaństwa i ograniczeniem pańszczyzny, nowy układ stosunków pomiędzy dworem a wsią, pozbawiający właścicieli ziemskich taniej siły roboczej - sprawiły, że Michał Ossoliński coraz częściej uciekał się do pomocy syna, powierzając mu pełnomocnictwo w prowadzeniu interesów majątkowych.

Siedząc w majątkach rodzinnych na Mielecczyźnie i co jakiś czas odwiedzając Warszawę, oddawał się młody hrabia zajęciom literackim, różnorodnym zarówno co do treści jak i formy. Tłumaczenie, poezja, powieść, komedia, bajka, rozważanie filozoficzno-moralne przeplatają się tu z pierwszymi próbami prac historycznych, które później staną się pierwszoplanowe. Ossoliński do badań wybrał wiek XVI, który urzekał go blaskiem i świetnością polskiego Renesansu, bogactwem piśmiennictwa i pięknem formy języka ówczesnych pisarzy. Jego spokojna i łagodna natura, jego umysł wykształcony na wzorach epoki stanisławowskiej czyniły go najgorętszym wyznawcą zasady, że nauka i kultura, a nie podboje i grabieże stanowią o istotnej wielkości narodu. To przekonanie nada kierunek dalszej działalności naukowej i bibliofilskiej Ossolińskiego.

Ten właśnie największy skarb narodu postanowił Ossoliński ocalić, zebrać, zabezpieczyć i przekazać potomnym, a stanąwszy do współzawodnictwa ze współczesnymi bibliofilami, dał się wyprzedzić jedynie Czackiemu. Zamiłowanie do ksiąg nie było obce rodzinie Ossolińskich; piękne biblioteki posiadali Franciszek Maksymilian, podskarbi koronny, osiadły w Luneville, Józef Franciszek Salezy, wojewoda podlaski, miał też nieco książek i ojciec Józefa - Michał Ossoliński.

Odziedziczone księgozbiory rodowe Józef Maksymilian uzupełniał ze znawstwem, tworząc z nich warsztat naukowy do swych prac historycznoliterackich. Szczególnie dogodne warunki do większych zakupów na galicyjskim rynku księgarskim stworzył dekret Józefa II z 1781 r. o rozwiązaniu w państwie austriackim zakonów kontemplacyjnych, dzięki czemu w handlu znalazła się duża ilość dzieł pochodzących z bibliotek klasztornych. Biblioteka Uniwersytecka we Lwowie, do której nakazano zwieść księgozbiory likwidowanych klasztorów z terenu Galicji, wybrała jedynie 10 000 książek, resztę - w ilości ok. 30 000 - przeznaczając na zagładę. W urządzanych licytacjach obłowili się przede wszystkim antykwariusze lwowscy, ale również wiele nabyli za bezcen Czacki i Ossoliński.

Zarówno dzięki tym nabytkom, jak i zakupom dokonywanym w Wiedniu rodzinny księgozbiór Ossolińskiego przywieziony do stolicy Austrii począł się szybko rozrastać. Należało myśleć o jego uporządkowaniu, a do tego potrzebna była hrabiemu pomoc. Znalazł ją w osobie "roboczego Niemca", Samuela Bogumiła Lindego , który przyjęty na bibliotekarza w 1794 r. nie tylko wziął się ochoczo do porządkowania książek, ale stał się dla Ossolińskiego nieocenionym towarzyszem w kompletowaniu biblioteki. O zbiorach hrabiego z tego okresu tak pisał w kilkanaście lat później:
"Biblioteka jego podówczas nie była liczna, lecz wyborowa. Wkrótce skończyłem i porządkowanie jej, i wypisy do mego dzieła z niewielu pism polskich tam się znajdujących. Oświadczył mi zatem zapalający się coraz więcej o pomnożenie literatury hrabia, że zamyśla nie tylko resztę książek w dobrach swoich pozostałych w jedno zebrać, ale też i na dalsze zbiory nie żałować".

Od 1795 Ossoliński mieszkał na stałe w Wiedniu, gdzie poświęcił się pracom naukowym i pasji bibliofila. Ossoliński porzuciwszy bez przykrości szerszą arenę życia politycznego, zachęcony szerzącym się na wszystkich ziemiach dawnej Polski pędem do zbieractwa, oddał się rzeczywiście nieobcej sobie l dotąd szlachetnej pasji bibliofilskiej, która będzie mu towarzyszyć już do końca życia. W 1809 został mianowany prefektem biblioteki nadwornej, którą skutecznie obronił przed grabieżą w czasie wkroczenia wojsk francuskich do Austrii. Został mianowany przez cesarza Franciszka I tajnym radcą cesarskim, najwyższym marszałkiem koronnym, komandorem orderu Stefana, oraz wielkim ochmistrzem Królestwa Galicji i Lodomerii.

Od 1800 był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie. Za zasługi naukowe był wybrany od 1808 członkiem honorowym Towarzystwa Naukowego w Getyndze oraz towarzystw naukowych w Pradze i Warszawie. Następnie został członkiem honorowym lub rzeczywistym Akademii Wiedeńskiej, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Wileńskiego, Towarzystwa Gospodarczego w Wiedniu, Morawsko-Śląskiego Towarzystwa dla Wspierania Rolnictwa i Krajoznawstwa, Muzeum Czeskiego w Pradze. Uniwersytet Lwowski nadał mu w 1820 doktorat honorowy z filozofii.

W celu umieszczenia swoich zbiorów Ossoliński nabył na własność lwowski klasztor pokarmelitański wraz z ruinami kościoła św. Agnieszki. Kilka miesięcy później wyjednał u cesarza Franciszka I (8 maja 1817) zatwierdzenie statutu Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich.

W akcie erekcyjnym Zakładu Narodowego Ossoliński przeprowadził plan fundacji w 60 skomplikowanych paragrafach: ustanowił kuratora dziedzicznego, a zarazem ordynata dóbr ziemskich, które po sobie zostawiał, zobowiązując go do wypłacania corocznie 6000 reńskich na potrzeby instytucji. Pod okiem kuratora funkcjonować mieli: dyrektor, kustosz i pisarz, a obowiązkiem pierwszego z nich było wydawanie czasopisma naukowego pt. Wiadomości o dziełach uczonych. Ossoliński zamierzał bowiem stworzyć w powołanym przez siebie Zakładzie ognisko badań nad dziejami i literaturą ojczystą oraz stowarzyszenie uczonych, pracujących na tym polu.

25 grudnia 1823 Ossoliński zawarł umowę z księciem Henrykiem Lubomirskim, który włączył swe zbiory do Biblioteki Ossolińskich, co prawda oddzielnie, lecz w ścisłym i trwałym związku, pod nazwą "Muzeum imienia Lubomirskich".

W 1820 zapadł na ciężką chorobę, zaś w 1823 stracił wzrok. Zmarł po ciężkich cierpieniach w Wiedniu 17 marca 1826. Jego grób nie istnieje – znajdował się bowiem w tej części cmentarza Matzleindorf, która została zniszczona i zajęta na cele komunikacyjne.
Szlachetna pasja Ossolińskiego sprawiła, że wiele cennych zabytków piśmiennictwa polskiego zostało nie tylko wydobytych z rąk prywatnych właścicieli, ale przetrwało do naszych czasów, służąc przez 150 lat nauce i kulturze polskiej. Bibliofilstwo jego nie miało cech maniackich; było mądrą i dalekowzroczną polityką wiernego swej ojczyźnie, choć żyjącego na obczyźnie syna, polityką zdążającą do przysporzenia jej trwałych wartości kulturalnych, stworzenia bazy materiałowej dla szeregu przyszłych badaczy dziejów i literatury ojczystej. "Ja cennych edycji nie kupuję" - pisał w liście do Grabowskiego. Istotnie, nie było w bibliotece Ossolińskiego ksiąg pięknie ilustrowanych, bogato oprawnych, pełnych ozdób i złoceń; królowały za to z trudem wygrzebane najróżnorodniejsze "szpargały", stanowiące bezcenne dokumenty życia dawnej Polski. Nie pragnął Ossoliński zdobić książkami swych salonów, szczycić się ich bogactwem i przepychem; chciał, aby były użyteczne...

W 1826 Stany Galicyjskie poleciły Gwalbertowi Pawlikowskiemu, nadwornemu sekretarzowi w Wiedniu, odbiór i spisanie zbiorów Ossolińskiego. W ciągu 10 miesięcy Pawlikowski spisał i spakował całą kolekcję, a 31 marca 1827 wysłał na miejsce – do Lwowa. Cały zbiór Ossolińskiego, darowany narodowi polskiemu jako Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, spakowany w 52 ogromne skrzynie, zawierał 10 121 dzieł w 19 055 tomach, 456 tomów dubletów (tj. podwójnych egzemplarzy), 76 wiązek różnych pism, 567 rękopisów w 715 tomach, 133 map oraz 1445 rycin.

W kwietniu 27 roku wjeżdżał na ulice Lwowa długi szereg wozów, obciążony 52 wielkimi skrzyniami, w których starannie upakowano bibliotekę zgromadzoną w Wiedniu przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego. Mimo 36 lat spędzonych na obczyźnie ten wielki bibliofil do końca życia pozostał najwierniejszym synem swego kraju, obracając cały swój majątek oraz poświęcając wszystkie swoje myśli i wysiłki na zebranie pięknej kolekcji książek i rękopisów, grafiki i numizmatów z zamiarem ofiarowania ich swemu narodowi. Opracowana przez niego w najdrobniejszych szczegółach ustawa, zatwierdzona w 1817 roku przez cesarza Franciszka I, powołała do życia Zakład, który umieszczony we Lwowie, ówczesnej stolicy zaboru austriackiego, w ciągu długich lat swego istnienia służył nauce i kulturze polskiej, rozsławiając nazwisko swego założyciela nie tylko w całej Polsce, ale i za granicami kraju.

W 1946 roku do leżącego jeszcze w gruzach Wrocławia przybyły dwoma transportami kolejowymi, w zaplombowanych wagonach, wysłane ze Lwowa zbiory Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Nie pierwszy to raz odbywały one długą wędrówkę, aby podjąć mozolny żywot w służbie nauki i kultury polskiej.

Od 18 czerwca 2000 r. jest patronem Zespołu Szkół w Woli Mieleckiej.