
„ Myśli poety mijającego dwa razy dziennie krzyż na Woli Mieleckiej, będący swoistym fundamentem nowej parafii"
Oto światłość niestrudzonej pracy
To tu — mijasz Go codziennie,
choć nawet
o tym nie wiesz.
To tu - przechodzisz obok Świadka,
choć nawet nie wiesz,
co dokonało się za Jego przyczyną.
(„I przymusili przechodzącego niejakiego Szymona Cyrenejczyka, idącego z pola, ojca Aleksandra i Rufa, aby niósł krzyż jego...")
(Mk 15,21)
Jakby na Znak Przymierza stoi tu Krucyfiks - symbol:
- Cudu
- Odkupienia
- Śmierci
- Powrotu.
A teraz: Nowego Kościoła.
Przechodniu:
Zatrzymaj się i pomyśl chwilę!
Nie bądź strudzonym pielgrzymem.
Każdy dźwiga krzyż samotnie, i na Twojej drodze
też znajdzie się Weronika.
Tres vidit et unum adoravit*
*Trzech zobaczył, ale jednego uwielbił.
Wola Mielecka 23.02.2007
Tu jest moje miejsce , tu jest mój dom
Ogień cichutko narodził się w kominku. Spokojnie i w moim domu nastała pani Jutrzenka. Słońce, które teraz podczas letniej pory nabrało mocy, swoimi promieniami zmieniło kolor sypialni. W jadalni zapach kwiatów zmieszany z wonią świeżo zaparzonej kawy obudził we mnie radość życia, niezdefiniowaną ochotę do działania. Imbryk również już nie spał, tak jak dziadek do orzechów i stare, średniowieczne chyba krzesiwo. Tylko kredens i świece-jeszcze trochę jakby trwając w lekkiej hibernacji, nie dały po sobie poznać tego, że świt nastał już godzinę temu. Zaczekają do wieczornej pory. Magiczny dom...
Mieszkam w nim sama, choć często wydawało mi się, że mam współlokatorkę- była nią Cisza, a chcąc lepiej sprecyzować jej imię- Samotność. Jednak jej obecność nie dała się odczuwać zbyt często z powodu magii, jaką emanował mój dom oraz miejsca, w jakim został zbudowany. Było to na Woli Mieleckiej, miejscowości, której początki sięgają aż XIV wieku, czasu, kiedy to o te ziemie zabiegali sami kasztelanowie. Wydawałoby się, że jest to zwykłe niewyszukane miejsce, jednak nic bardziej mylnego. Wystarczy choć na chwilę zatrzymać się na Woli, aby dostrzec jej ukrytą magię, piękno, specyfikę oraz nietuzinkowość, a przy okazji zrozumieć mnie oraz powody, dla których uważam ją za cudowne miejsce.
Po pierwsze: świt, który tutaj jest zawsze bardzo bliski. Taki dzięki niemu panuje spokój,,, Czyste jego przeźrocza stopniowo okalają las, łąki, koryto rzeki, pola uprawne, doliny, pagórki i wszystkie domostwa. Delikatnie i niewidocznie otwierają one niewidzialne oczy niedostrzegalnym dla ludzi przedmiotom. Widzi to tylko idealista...a taki właśnie jest świt. Niezwyciężony, od setek lat wita dzień ze swoją siostrą- różanopalcą Eos- boginią jutrzni, która pojawia się wśród oceanu nieba na swym rydwanie, ubrana w szaty koloru szafranowego. Cudowne zjawisko.
Po drugie: niezdefiniowany dotąd kolor tutejszego nieba- rankiem złoty, miedziany, pomarańczowy, później przechodzący w błękity, lazury, topazy, turkusy, przebity często jasną bielą Cumulusów, pod wieczór i noc zabarwiony na indygo, granat i czerń.
To właśnie noc jest trzecim powodem, dla którego chcę tu zostać, i jej czar, rzucający przez sen na moje zmęczone powieki. A Nyks - bogini nocy - przejeżdżając na rydwanie wśród gwiazd, siała ciemność; otchłań pozostawiona pod osłoną nocy jest jak boska źrenica. Gwiazdy, tworząc swoistą atmosferę, dzięki sekretowi i tajemnicy swojego istnienia, przynoszą kojący i spokojny sen.
Po czwarte: wiatr, a czasem wietrzyk. Po całym terenie Woli rozkładał swe skrzydła jak albatros, choć czasami pełen gniewu, kolejny raz radosny i spokojny. Jego pan Eol pozwalał mu na chwilę wolności: kołysanie drzewami, fale na łanach zbóż i łąk, a ja mogłam go czuć, mogłam go znać. Cudowne zjawisko.
Po piąte: łąki są kolejnym powodem - pola, jakich nie ma nigdzie indziej. Zieleń traw, ożywiona zieleń traw, jeszcze bardziej żywa zieleń traw i paleta kolorów, przeniesiona na kwiaty: maki — czerwień, chabry i szałwie — fiolet, kąkol i goździki — różowy, niezapominajki - błękit, koniczyna i rumian - biel, dziewanna i pięciorniki - żółć - głębokie, mocne barwy. Cud natury. A ich woń nie da się porównać do żadnego aromatu, zamkniętego we flakonikach drogich perfum. Łąki na Woli najpiękniejsze są rankiem, kiedy rosa delikatnie, niczym bryza ożywia wszystkie rośliny, dając im perlisto - mglisty nalot. Łuna bijąca od porannych łąk tworzy jedyny w swoim rodzaju wygląd - kolejny cud natury. Jeszcze większy czar panuje tu podczas wczesnego babiego lata — owinięte cienkimi jedwabnymi niteczkami kwiaty sąjakby z obrazu prawdziwego mistrza.
Po szóste: rzeka Wisłoka, biorąca źródła w Beskidzie Niskim. Nie wiem, czy widziałam kiedyś ładniejszą kotlinę. Dorzecze Wisłoki dopływu górnej Wisły, o powierzchni 4110 km2, właśnie na Woli, najpiękniej wkomponowała się, tworząc swoisty krajobraz, stanowiący raj dla natury — ptaków wodnych i dla wędkarzy. Sama często wędkuję, siedząc na kamienistym brzegu, wpatrując się w mgliste cienie drzew, łowię własne myśli. Cudowne miejsce.
Po siódme: Na Woli Mieleckiej od pewnego czasu jest miejsce szczególne -przeznaczone na budowę świątyni. Jest ono efektem pracy wielu mieszkańców i niestrudzonego księdza proboszcza Zbigniewa. Wspólnymi siłami zbudujemy tu Kościół, a raczej, już zbudowaliśmy - bo świątynia - to nie tylko budynek, ale parafianie, którzy go tworzą. To tu będziemy się modlić, szczególnie chwaląc Najświętsze Serce Jezusa. Nich do Nieba popłynie modlitwa o dalsze piękno naszej okolicy.
***
Czy teraz mnie rozumiesz? Czy potrafisz sobie wyobrazić, w jak pięknym miejscu mieszkam? Jeśli ciągle nie wierzysz, a słowa nie trafiły do twego serca, nie pozostaje Ci nic innego jak sprawdzić to przyjeżdżając na Wolę Mielecką.
Barbara Bernat , Wola Mielecka, dnia 22.02. 2007 r.