Ludzie woli

śp. Jerzy Klementowski (1935-2023)

Urodzony na Kresach Wschodnich RR w rodzinie o tradycjach chrześcijańsko-patriotycznych, syn Franciszka, więźnia łagrów sowieckich w Charkowie. Od 1958 roku zamieszkuje w Woli Mieleckiej. Aktywny działacz społeczny, członek OSP od 1964 roku. Obok roli kronikarza, pełnił również wiele innych funkcji społecznych, m.in. w komitecie gazyfikacyjnym, wodociągowym. Przewodniczył: komitetowi organizacji obchodów 100-lecia OSP w Woli Mieleckiej, opracowującemu monografię pt. „Wola Mielecka wczoraj i dziś „. Członek Polskiego Związku Filatelistów od 1992 r., a od 1997 prezes Koła Nr 38 PZF w Mielcu, członek Zarządu Okręgu PZF w Rzeszowie, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Związku Inwalidów Wojennych RP Oddział w Mielcu, członek TMZM, członek komisji historycznej przy Zarządzie Oddziału Powiatowego Związku OSP RP w Mielcu, sekretarz Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Mielcu, członek i równocześnie kronikarz Rejonowego Koła Pszczelarzy w Mielcu.

JERZY KLEMENTOWSKI, urodzony 5 V 1935 r. w Kozłowie, woj. tarnopolskie (aktualnie Ukraina), syn Franciszka i Anny z domu Chałupka. Od lutego 1944 roku, w obawie przed represjami UPA, rodzina Klementowskich (przy pomocy hrabiego Ludwika Reja) przeniosła się do majątku Rżyska koło Mielca.

Ukończył szkołę podstawową w Rzochowie, a następnie Zasadniczą Szkołę Metalową w Mielcu i został zatrudniony w WSK Mielec. W 1952 roku służył, jako junak w 334 Brygadzie Rolnej „Służby Polsce” stacjonującej w Polskiej Woli, woj. zielonogórskie. W latach 1955-1957 odbył zasadniczą służbę wojskową w 5 Pułku Łączności w Warszawie i w drugim roku, w stopniu plutonowego pełnił funkcję szefa kompanii szkolnej. Po powrocie z wojska pracował w WSK. Od 1958 r. zamieszkuje w Woli Mieleckiej. Aktywny działacz społeczny, członek OSP od 1964 roku. Obok roli kronikarza, pełnił również wiele innych funkcji społecznych, m.in. w komitecie gazyfikacyjnym, wodociągowym. Przewodniczył: komitetowi organizacji obchodów 100-lecia OSP w Woli Mieleckiej, opracowującemu monografię pt. Wola Mielecka wczoraj i dziś.

Od VII 1962 do 12 III 1963 roku uczył się w szkole podoficerskiej Milicji Obywatelskiej Służby Ruchu Drogowego i po jej ukończeniu pracował w KP MO w Mielcu jako inspektor ruchu drogowego.

W 1967 roku ukończył Technikum Mechaniczne MPC (specjalność: ekonomika przemysłu). Po wypadku w 1977 roku przeszedł na rentę inwalidzką.

Członek Polskiego Związku Filatelistów od 1992 r., a od 1997 prezes Koła Nr 38 PZF w Mielcu, członek Zarządu Okręgu PZF w Rzeszowie, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Związku Inwalidów Wojennych RP Oddział w Mielcu, członek TMZM, członek komisji historycznej przy Zarządzie Oddziału Powiatowego Związku OSP RP w Mielcu, sekretarz Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Mielcu, członek i równocześnie kronikarz Rejonowego Koła Pszczelarzy w Mielcu.

Równolegle do pracy zawodowej angażował się do różnych form działalności społecznej. Od 1964 roku należy do OSP w Woli Mieleckiej i prowadzi jej kronikę. Uczestniczył w pracach Komitetu Gazyfikacji i Komitetu Wodyfikacji Woli Mieleckiej. W 1993 r. napisał pracę na konkurs Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w Warszawie pod tytułem Kresy Wschodnie pod okupacjami 1939-1945.

Był inspiratorem i przewodniczącym zespołu redakcyjnego książki o Woli Mieleckiej. Jest przewodniczącym Koła nr 38 Polskiego Związku Filatelistów w Mielcu oraz członkiem m.in. Związku Inwalidów Wojennych RP Oddział w Mielcu, Koła Powiatowego Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Resortu Spraw Wewnętrznych RP, Rejonowego Koła Pszczelarskiego i Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej.

Wyróżniony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem 40-lecia Polski Ludowej, Złotym Medalem „Za Zasługi dla Pożarnictwa”, Honorową Odznaką „Zasłużony Działacz ZIW” i Srebrną Odznaką PZF. Ponadto powadzona przez niego Kronika OSP w Woli Mieleckiej otrzymała wyróżnienie w Ogólnopolskim Konkursie Kronik OSP w 2002 roku.

Posiadał opracowane eksponaty filatelistyczne pn.: „Korespondencja pocztowa na co dzień", „ Mielec i region mielecki w filatelistyce", „ Pielgrzymki Apostolskie Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny", "Walka i męczeństwo narodu polskiego w latach 1939 - 1945", „Unia Europejska - nasz wspólny dom Europa" prezentowany na międzynarodowych wystawach filatelistycznych, „Polskie drogi do niepodległości", "Pożarnictwo w filatelistyce", pasjonat amatorskiej fotografii.
Swoje zbiory filatelistyczne wystawiał m.in. w SCK w Mielcu (2009), Chorzelowie (2011) i Tarnowie (2011), gdzie w Krajowej Wystawie Filatelistycznej II stopnia „Sacrum et Profanum” uzyskał dyplom w randze Medalu Srebrnego, a także w czasie „Dni Kultury Mielca w Löhne” (2011).
Był opiekunem Szkolnego Młodzieżowego Koła nr 39 PZF przy Zespole Szkół im. J. M. Ossolińskiego w Woli Mieleckiej oraz Koła nr 40 PZF w Szkole Podstawowej im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Tuszymie Gmina Przecław.
Koło nr 38 Polskiego Związku Filatelistów w Mielcu powstało 1.01.1964 roku i zostało zarejestrowane w Zarządzie Oddziału Polskiego Związku Filatelistów w Rzeszowie. Prowadziło ożywioną działalność statutową w zakresie filatelistyki wśród młodzieży i dorosłych. Za zasługi dla filatelistyki polskiej wyróżnione zostało przez ZG PZF Złotą Odznaką Honorową. Spotkania członków Koła nr 38, odbywajły się w Spółdzielczym Domu Kultury w Mielcu, przy ulicy Kusocińskiego 13a, w każdy trzeci poniedziałek miesiąca.

Otrzymał dyplom Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnej RP za pracę „Pożarnictwo w filatelistyce” (2011). Był współautorem publikacji Związek Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej 1919-2009 (Mielec 2009). Z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę eksponował pokaz filatelistyczny „Polskie drogi do niepodległości. Ojcowie polskiej niepodległości”, m.in. w SDK MSM (III 2019). Był przewodniczącym Komisji Rewizyjnej ZIW RP Oddział w Mielcu. Wyróżniony m.in. Medalem Komisji Edukacji Narodowej i Złotym Znakiem Związku.

Zmarł 27 IX 2023 roku, pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Mielcu.


Podobne tematy:
- śp. Klementowski Jerzy (1935-2023)
- Jerzy Klementowski, kronikarz OSP Wola Mielecka
- Wystawa filatelistyczna pt Polskie drogi do Niepodległości
- Wystawa Filatelistyczna  „Pielgrzymki Apostolskie Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny”

 

Kazimierz Hodbod (1896-1926) legionista z Woli Mieleckiej

Świętując 100 rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości wspominamy kapitana Kazimierza Hodboda, który zasłynął wśród legionistów wielką odwagą i walecznością. Kazimierz Hodbod urodził się 31 października 1896 roku w Woli Mieleckiej.

Kazimierz Hodbod był absolwentem Gimnazjum Państwowego w Mielcu, w 1916r. zdał egzaminy maturalne. Należał do konspiracyjnej Polskiej Drużyny Strzeleckiej. W sierpniu 1914r. zgłosił się do Legionów Józefa Piłsudskiego i został przydzielony do VI batalionu I Brygady. Za wyróżniającą się odwagę i postawę patriotyczną otrzymał stopień kaprala, a potem sierżanta. W listopadzie 1916r. został skierowany do szkoły oficerskiej przy 1 pułku piechoty Legionów w Modlinie. 9 lipca 1917r. stosując się do zalecenia Józefa Piłsudskiego odmówił złożenia przysięgi na „wierne braterstwo broni z Niemcami i Austrią”. Za karę został wcielony do armii austriackiej i wysłany na front włoski. Na początku listopada 1918r. zgłosił się do powstającego Wojska Polskiego. Po odzyskaniu niepodległości był organizatorem oddziału wojskowego na terenach powiatu mieleckiego i tarnobrzeskiego . Od kwietnia 1920r. w randze porucznika uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Walczył w legendarnej bitwie warszawskiej jako dowódca 1 kompanii w 5 Armii gen. Władysława Sikorskiego. Po wojnie pozostał w wojsku, awansował do stopnia kapitana. Podczas przewrotu majowego przeszedł na stronę Józefa Piłsudskiego, w dniu 13 maja 1926 roku został ciężko ranny i zmarł. Pochowano go na Cmentarzu Garnizonowym w Warszawie. Był odznaczony m.in.: Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości i Złotym Krzyżem Zasługi.

Zespół Power Bass

Zespół wokalno-muzyczny "POWWER BASS" z Zespołu Szkół Wola Mielecka

Katarzyna Żola   - wokal
Mateusz Ozga     - instrumenty klawiszowe
Wojciech Fronc   - perkusja
Krzysztof Mysona - gitara basowa
Michał Borowiec  - gitara basowa
 

 


 FACEBOOK >>>


Nagrodzeni odznaką honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”

Zbigniew Michalski i Zbigniew Wicherski zostali uhonorowani odznaką nadaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Uroczysta dekoracja nagrodzonych odbyła się 2 września 2011r podczas promocji tomu poezji twórców miast partnerskich Mielca i Löhne „W dalszej i bliższej perspektywie” („So fern wie nah”) w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mielcu.

Ksiądz Jan Bączyński (1882-1947)

Ksiądz Jan Bączyński  (1882-1947) urodzony w Woli Mieleckiej, proboszcz w Krościenku nad Dunajcem (1920—1947) dziekan łącki, internowany do Niemiec od 3 IX 1939 do 20 XI.

1940r. W 1920 roku Parafię w Krościenku nad Dunajce objął Ks.Jan Bączyński katecheta  z Pilzna, pochodzący z Woli Mieleckiej. Nowy proboszcz zastał kościół w tak lichym stanie, że nosił się z zamiarem zburzenia go i postawienia nowego, większego. Licząc się jednak z ogólnymi zubożeniem ludności ,po wojnie, odremontował kościół, aby jakiś czas mógł służyć wiernym. Przyozdobił świątynię dużymi obrazami pędzla malarza St. Bochyńskiego z Maniów, przedstawiającymi Bł. Kingę, królową i zakonnicę w Pieninach, oraz św. Kazimierza królewicza i św. Stanisława Kostkę. Cały sufit kościoła, obito lnianym płótnem, utkanym przez miejscowe gospodynie i pomalowanym w kasetony. Proboszcz postarał się o dzwony, oraz położył posadzkę parkietową z jodły; rzeźbione stalle dębowe, konfesjonały i ławki modrzewiowe wykonał mistrz stolarski W. Gałus z Pilzna. Po odrestaurowaniu kościoła wewnątrz i z zewnątrz, zabrał się do zbierania funduszy i materiałów na nowy kościół, według planów Mączeńskiego. Udał się nawet do USA aby kwestować wśród emigrantów krościeńskich na potrzeby parafii. Kościół miał stanąć na gruncie probostwa na ,"Folwarku", po uprzednim usunięciu starych budynków gospodarczych. Budowie .sprzeciwiło się kilku gospodarzy. Usiłowali oni przeprowadzić budowę na innym, ich zdaniem, bardziej odpowiednim miejscu, uzyskanym przez zburzenie zabytkowego kościoła i i plebanii. W tej sytuacji władza diecezjalna poleciła wstrzymać się z budową do czasu sporządzenia planu przestrzennego osiedla. Z nagromadzonych materiałów proboszcz przystąpił w 1936 r. do budowy Domu Parafialnego,potrzebnego dla założonej w 1933 r. w parafii organizacji kościelnej Akcji Katolickiej. Budynek zaprojektował tutejszy rodak-architekt mgr inż. Stanisław Dziewolski. Proboszcz zabrał się energicznie do budowy i już w następnym roku. bp. Franciszek Lisowski poświęcił Dom Parafialny, w obecności wojewody krakowskiego M. Gnoińskiego i bpa Greko-katolickiego Butiki. Biskup wyraził architektowi uznanie za plan budynku „piękny i bardzo praktyczny". W 1939 r. otwarto w nim stałe kino.

Ksiądz Bączyński został internowany do Niemiec od 3.IX 1939 do 20 XI 1940r.
Po powrocie z obozu ks. Bączyński umieścił w kronice parafialnej następującą notatkę:

„Na usilne starania ludności, do Krościenka zjechał sąd niemiecki i po dokładnym przesłuchaniu naocznych świadków, wydał dn. 3 lutego 1940 r. wyrok uwalniający od kary i winy wszystkich jeńców cywilnych; powrócili oni już w lutym 1940 r. do domu, a nas  3-ch księży, prowadzili jeszcze przez obozy... i dopiero 28 listopada 1940 r. wypuszczono na wolność".

Pożyteczną i bardzo na czasie akcją dla ratowania mło­dzieży krościeńskiej od „wywózki" do Niemiec, było założenie w 1941 r. dwóch szkół zawodowych: koronkarskiej i rolniczej. Pierwsza dwuletnia, powstała staraniem proboszcza Baczyńskiego, jako filia „Państwowego kursu koronkarskiego" w Za­kopanem; jej kierowniczką była J. Gadzińska. Na prowadzenie kursu pro­boszcz oddał bezpłatnie salki Domu parafialnego. Zakończono kurs świadectwem na formularzach niemiecko-polskich. Po odbyciu kursu dziewczęta angażowano do wyrobu i naprawy skarpet dla wojska. Osobne zaświadczenia, wydawane przez Urząd pracy, chroniły je od „łapanek".
Zmarł w 1947 roku

Materiały:"Klejnot zagubiony w górach" - Ks. Bronisław Krzan (s.86,88,232,308,316) "Krościenko nad Dunajcem" - Fotografie z lat 1870 - 1970

Józef Hodbood junior (1983 r.)

Józef Hodbood  junior, jak informują akta Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, urodził w 1893 roku w Woli Mieleckiej, jako syn Edwarda, kierownika tamtejszej szkoły.

Praktykę w wujowskiej aptece odbywał w okresie od 1 sierpnia 1911 do 15 października 1915.

Od dnia 30 września 1915 by¸ w grybowskiej aptece aspirantem. W tym samym roku rozpoczął.¸ studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, zakończone w trzy lata później.

1 sierpnia 1936 Józef junior objął aptekę w Grybowie w dzierżawę. Tuż przed wojną stał się formalnym założycielem apteki (majątek został scedowany).

Magister Józef Hodbood zorganizował zakrojony na szeroką skalę zbiór ziół które następnie były przesyłane do hurtowni a mieszkańcy zarabiali dzięki temu niemałe pieniądze.

Miał też swoją wielką pasję motoryzację. Był członkiem Krakowskiego Klubu Automobilowego, posiada¸ jeden z pierwszych w okolicy samochodów, którym urządzał dla znajomych dalekie eskapady, po znajdujących się w tragicznym stanie, ówczesnych drogach.


Magister Józef Hodbood, dobiegąjący już powoli 70 roku życia, zmęczony swą nad wyraz dużą aktywnością społeczną i zawodową, postanowił powoli usunąć się w cień.






Jan Koziar, polski geolog

Jan Koziar - urodzony 27 lutego 1943 w Woli Mieleckiej – polski geolog, orędownik hipotezy ekspandującej Ziemi, pracownik naukowo-dydaktyczny Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, w latach 80. XX w. – działacz opozycyjny, w III RP – działacz społeczny, popularyzator wiedzy nt. własności pracowniczej w Polsce, zwolennik dekomunizacji i przeciwnik neoliberalizmu,

W roku 1966 ukończył studia na Uniwersytecie Wrocławskim, Wydział Nauk Przyrodniczych - kierunek Geologia. Po odbyciu rocznego stażu został zatrudniony jako pracownik naukowo - dydaktyczny w Instytucie Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. W październiku 1982 roku usunięty z uczelni z powodów politycznych, przywrócony do pracy w kwietniu 1989. Jest specjalistą z zakresu geotektoniki. Rozwija alternatywną do tzw. „tektoniki płyt litosfery" teorię ekspansji Ziemi i jest uznanym za granicą specjalistą z tego zakresu. Prowadzi wykłady autorskie oparte na własnym dorobku naukowym.

Życiorys opozycyjny Jana Koziara

Życiorys opozycyjny zredagowany w sierpniu 2003 dla Ośrodka „Karta", publikowany w biuletynie Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność" 2008/9-10, uzupełniony o nazwiska osób współpracujących.

Poza swoją działalnością zawodową zajmuje się popularyzacją demokracji gospodarczej, etyki gospodarczej oraz racjonalnych form kapitalizmu. Z zakresu demokracji gospodarczej wydał 30 broszur (30 tytułów w tysięcznych nakładach) i opublikował szereg artykułów w prasie. Prof. Tadeusz Kowalik w swej książce „Współczesne systemy ekonomiczne. Powstanie, ewolucja, kryzys" podaje go jako drugą, obok Krzysztofa Ludwiniaka, osobę zasłużoną w popularyzacji własności pracowniczej w Polsce. Jest to rozwiązanie zastosowane z powodzeniem w Słowenii - kraju bazującym na własnym kapitale i o dwukrotnie wyższym od naszego, dochodzie narodowym na mieszkańca. Jest członkiem Unii Własności Pracowniczej, Narodowego Centrum Własności Pracowniczej w Stanach Zjednoczonych oraz ekspertem Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego.

W latach 1978 - 1980 brał udział w zbieraniu funduszy na KOR (poprzez Stefanię Jarosińską i ks. Zieję) oraz w kolportażu wydawnictw niezależnych. Na początku września 1980 zapisał się do „Solidarności". Tuż po 13 grudnia zorganizował firmowaną przez dolnośląski RKS akcję ulotkową „Solidarność Zwycięży" konstruując urządzenia do produkcji ulotek oraz biorąc udział w ich wytwarzaniu i rozklejaniu. Akcja ta prowadzona przez kilkuosobową grupę „Młyn" (Elżbieta Łysakowska, Anna Ornatek, Anna Gadomska, Wioleta Korczyńska i Alina Walica -pracowniczki Przedsiębiorstwa Konserwacji Zabytków) została zakończona we wrześniu 1982 liczbą pół miliona ulotek. Była to pierwsza w kraju tego rodzaju akcja, której celem było przełamanie nastrojów defetystycznych, jakie zapanowały tuż po wprowadzeniu stanu wojennego.

Równolegle zajął się pracami programowymi i w lipcu 1982 został zaproszony do bezpośredniej współpracy z ukrywającym się wówczas Władysławem Frasyniukiem. W efekcie wziął udział w redagowaniu jego listu otwartego opublikowanego w Z Dnia na Dzień (nr 95 /245, 30. IX - 1. X. 1982). Jest autorem koncepcji zasadniczego zakwestionowania prawomocności reżimu komunistycznego i autorem słów listu, które to wyrażały: „ Władza w naszym systemie państwowym nie pochodzi z wyboru a więc jest władzą nieprawomocną. (...)

Podstawowy paradoks stanu wojennego polega na tym, że nie posiadająca mandatu społecznego, a więc nielegalna władza, zawiesiła dziesięciomilionowy, legalny, bo oparty na autentycznych wyborach, Związek." List ten został przedrukowany przez podziemną prasę związkową w całym kraju i zakończył, trwający prawie rok, okres prób i nadziei podziemnych władz związkowych porozumienia się z władzami komunistycznymi w ramach istniejącego ustroju. Wł. Frasyniuk w tekście umieszczonym na stronie „Solidarności Walczącej" określił go jako „intelektualne zaplecze RKW".

Na przełomie września i października 82 ukrywał w swoim mieszkaniu Wł. Frasyniuka. O jego aresztowaniu 5 października dowiedział się z telewizji, tego samego dnia wieczorem, na spotkaniu z członkami grupy ulotkowej. Moment ten zapoczątkował trwający 6,5 roku okres ukrywania się i pracy w ścisłym podziemiu (był poszukiwany przez ten czas listem gończym). Przez cały ten okres prowadził działalność organizacyjną, studyjną, wydawniczą i publicystyczną (ok. 90 artykułów i innych tekstów w tym 10 broszur). W ciągu pierwszego miesiąca ukrywania opracował broszurę „Tezy o Marksie. Skrypt dla szkół średnich i wyższych", która wydana została na początku następnego roku w nakładzie 5 tys. egz. pod pseudonimem „Władysław Michalczyk". Tekst ten był przedrukowany w 1984 roku przez warszawskie pismo Oświaty Niezależnej „Tu, teraz" (nr. 25 i dalsze). W 1983 r. podjął współpracę z wrocławskim wydawnictwem „Vist" zorganizowanym przez ówczesnego studenta geologii Janusza Laskę, typując dla niego tematy i opracowując je redakcyjnie (łącznie z dostarczaniem makiet wykonywanych przez, wspomnianą wcześniej, Elżbietę Łysakowską)). Do końca 1984 roku wydawnictwo to wydało (posługując się własnym offsetem) 13 broszur w łącznym nakładzie 50 tys. egzemplarzy. Była to jedna z pierwszych w kraju (we Wrocławiu pierwsza) podziemna, profesjonalna działalność wydawnicza oprawionych tekstów broszurowych. Pierwszym tytułem były wspomniane „Tezy o Marksie" a wśród pozostałych dwie dalsze broszury autora: „Socjalizm a komunizm. Słownik wyrazów obcych" oraz „Komunizm i faszyzm. Wspólny rodowód, wspólne zasady" wydane pod nowym pseudonimem - Andrzej Sadowski. W 1985 roku doszła do tego kolejna własna broszura „Wolne wybory". Jednocześnie analogiczna współpraca zastała podjęta z nowopowstałymi wydawnictwami „Akademia Sztuk Wszelakich" i „Officyna Wydawnicza Constans", które łącznie z poprzednim wydawnictwem zakończyły swą działalność liczbą prawie 100 tys. broszur. Wszystkie te broszury były drukowane i składane introligatorsko przez najbardziej zasłużonego, opozycyjnego drukarza w ośrodku wrocławskim - Zygmunta Fitowskiego.

W tym też czasie zajął się konstruowaniem maszyn drukarskich, które miały być produkowane w konspiracji był to tzw. offset „płaski" i offset bębnowy. Mimo bardzo zaawansowanych prac i powstania kilku prototypów nie udało się dokończyć tego przedsięwzięcia przed rokiem 1989.

W 1984 roku w porozumieniu z RKS-em zainicjował akcję bojkotu wyborów do Rad Narodowych. Opracował wówczas 11 ulotek i spowodował ich druk (łącznie z 1 ulotką RKSu) w łącznym nakładzie 250 tys. sztuk.
W tym samym roku wszedł w skład redakcji „Solidarności Dolnego Śląska" -gazetki ulotkowej wydawanej w nakładzie 40 tys. egzemplarzy zasilając ją wieloma swoimi artykułami.

Pod koniec roku 1984 wziął udział w opracowaniu „Listu otwartego do członków i sympatyków NSSZ 'Solidarność'", Władysława Frasyniuka, który miał charakter programowy. Był jego głównym autorem nadając mu charakter samorządowo - spółdzielczy. Główna aktywność polskiego ruchu niezależnego miała się skupić w samorządach pracowniczych i organizacjach spółdzielczych. Niestety postulowany przez niego nakaz obowiązkowego wchodzenia działaczy „Solidarności" do samorządów pracowniczych został (poza jego wiedzą) usunięty i zastąpiony przez mało przekonywujące zalecenie. Tekst utracił przez to swój zasadniczy sens. Zabiegał o wydanie takiego nakazu cały czas już od 1983 roku, od momentu odwieszenia samorządów pracowniczych. Nakaz taki przekształciłby ruch opozycyjny w kompetentny, konstruktywny, dobrze zorganizowany ruch masowy, oparty na własnych funduszach, w którym członkowie sprawdzaliby się zarówno pod względem kompetencji, jaki i tożsamości. Nie wydanie takiej dyrektywy jest trudnym do zrozumienia błędem konspiracyjnych władz związkowych.
W 1985 roku zorganizował Radę Oświaty Niezależnej przy RKS Dolny Śląsk (Włodzimierz Suleja, Krzysztof Uściński, Ryszard Czarnecki i Janusz Laska), która wydała „Biblioteczkę Ucznia" (dwa pakiety wydane kolejno w 1985 i 1986 r.) zawierające łącznie 11 broszur o łącznym nakładzie 21 tys. egzemplarzy. Współredagował wszystkie zeszyty Biblioteczki i jest autorem zeszytu wprowadzającego „Do uczniów szkół średnich Dolnego Śląska" oraz wprowadzenia do zeszytu „Międzynarodowe Pakty Praw Człowieka". W jesieni 1985 przygotował część ulotek do bojkotu wyborów do Sejmu oraz w ramach tej akcji wydał wspomnianą broszurę „Wolne wybory".

W latach 1985 - 86 zajął się problematyką ekonomiczną, zainspirowany katolicką nauką społeczną i zaniepokojony rozwijającą się w podziemiu propagandą neoliberalną noszącą wszelkie cechy działalności dywersyjnej. Głównym przedmiotem studiów stały się racjonalne typy kapitalizmów (anglosaski, niemiecki i japoński), etyka gospodarcza i różne formy pracy podmiotowej w szczególności oparte na własności pracowniczej. W związku z tym (będąc ciągle w ukryciu) dokonywał penetracji bibliotek krajowych oraz sprowadzał materiały z zagranicy - ze Szwecji, Hiszpanii (system Mondragonu) a następnie ze Stanów Zjednoczonych. Problematyka ta miała być prezentowana w „Biblioteczce Pracownika", której ukazał się tylko jeden, 7-mio broszurowy pakiet „Podstawowe dokumenty NSZZ „Solidarność” w tysięcznym nakładzie (razem 7 tys. broszur). Całość opracowywał już sam i jest autorem pierwszego zeszytu wprowadzającego do tej kolejnej „Biblioteczki". Zebrał również materiały do planowanej także „Biblioteczki Rolnika", której głównym celem miało być propagowanie różnych, działających na Zachodzie, form spółdzielczości rolniczej głównie spółdzielni zaopatrzenia i zbytu. Tematykę demokracji gospodarczej realizował równolegle wydając serię broszur zatytułowaną „Demokracja Gospodarcza" w sumie 15 tytułów w łącznym nakładzie 15 tys. egzemplarzy. Niezależnie wydał dalsze 15 tytułów (z tej samej tematyki) poza serią (również w łącznym nakładzie 15 tys. egz.) w tym 3 własne broszury: „Dwa modele stosunków przemysłowych na Zachodzie a polskie programy gospodarcze ", „ Czym są i czym się zajmują nowoczesne związki zawodowe" oraz „Dokąd zmierzamy - w obronie samorządu i własności pracowniczej". Działalność ta sprawiła, że stał się jednym z głównych propagatorów własności pracowniczej w kraju, obok Stefana Bratkowskiego, Rafała Krawczyka i Krzysztofa Ludwiniaka.

W lutym 1989 zaczął działać jawnie, został przywrócony do pracy w Uniwersytecie Wrocławskim, nawiązał ściślejszą współpracę z Zarządem Regionu „S" Dolny Śląsk, z wrocławskim „Klubem Samorządów Pracowniczych" kierowanym przez Andrzeja Piszela i wszedł w skład Komisji Programowej wrocławskiego „Komitetu Obywatelskiego". Głównie dzięki jego wkładowi i wkładowi ekonomisty Stanisława Kiełczewskiego, wrocławski program KO uwzględnił europejską formułę współzarządzającego związku zawodowego, własność pracowniczą i rolniczą spółdzielczość zaopatrzenia i zbytu, czym różnił się istotnie od neoliberalnych programów KO w innych regionach kraju.

Poprzez Zarząd Regionu, przy współpracy z Bogdanem Karaudą zainicjował wymianę tzw. dyrektorskich rad pracowniczych na rady wzorowane na niemieckim Mitbestimmungu, tzn. takich, w skład których wchodzą aktywiści związkowi. Zakończyło to (przynajmniej na Dolnym Śląsku) trwający od 1981 roku okres nonsensownego   przeciwstawiania   rad   pracowniczych   związkowi   zawodowemu.

Niezależnie od materiałów drukowanych, zaopatrzył Zarząd Regionu i Klub Samorządu Pracowniczego w ok. 50 tytułów kserowanych materiałów z zakresu demokracji gospodarczej. Przez cały 1989 rok prowadził intensywną działalność, referatową, publicystyczną, wydawniczą i organizacyjną w zakresie demokracji gospodarczej. Dzięki niej i współpracy z innymi osobami (w pierwszym rzędzie związanymi z samorządami pracowniczymi) ruch pracowniczy Dolnego Śląska stał się głównym środowiskiem przyswajającym te koncepcje i przekazującym je na resztę kraju. Kulminacyjnym momentem tej działalności było doprowadzenie 6 grudnia 1989 r. do oficjalnego porozumienia między Wrocławskim Klubem Samorządów Pracowniczych i Dolnośląskim RKW. Obie strony podpisały sformułowany przez niego tekst o współpracy mającej na celu rozwój pracowniczego współdecydowania i własności pracowniczej. Wkrótce potem nastąpił diametralny zwrot w kierownictwie dolnośląskiej Solidarności związany z poparciem dla planu Balcerowicza.

Mimo to prowadził dalej działalność odczytową i publicystyczną z zakresu demokracji gospodarczej i brał udział w zmaganiach ruchu samorządowego o uwzględnienie własności pracowniczej w ustawie prywatyzacyjnej. Wprowadzona w końcu formuła spółek pracowniczych (tzw. ścieżka leasingowa), mimo że daleka od poprawności i na różne sposoby ograniczana, okazała się po latach najlepszą formą prywatyzacji.

W 1992 roku opracował ok. 100 str. analizę patologii końcowego okresu podziemia i początku transformacji ustrojowej związanej z rozpropagowaniem w kraju ideologii neoliberalnej. Praca zatytułowana „Zerwany sojusz - świat pracy na bocznych torach " była upowszechniana w postaci kserowanej.

Stykając się na pierwszej linii ze zwalczaniem własności pracowniczej w Polsce udokumentował w 1994 roku ten proces w zakresie nieuczciwych praktyk prasowych. Dokumentację tę, zatytułowaną: „Zażalenie w sprawie szerzenia przez prasę nieprawdziwych informacji na temat własności pracowniczej i blokowania polemik w powyższym zakresie" przekazał do Biura Interwencji Senatu poprzez senatora Zbigniewa Romaszewskiego. Dokumentacja obejmowała trzy główne tytuły uprawiające ten proceder:  „Gazetę Wyborczą",  tygodnik „Wprost"  i „Tygodnik Powszechny". W latach następnych kontynuował, choć mniej intensywnie, poprzednią działalność. Wymienić tu trzeba cotygodniowy druk w Naszym Dzienniku artykułów na temat własności pracowniczej przez cały rok 2000 oraz przedruki na początku roku 2001 w tymże dzienniku, fragmentów „Sztafety - książki o polskim pochodzie gospodarczym " Melchiora Wańkowicza. W nawiązaniu do tego tematu wydał ostatnio (rok 2003) broszurę zatytułowaną „Nie ma gospodarki bez polityki gospodarczej państwa. Na marginesie 'Sztafety " Melchiora Wańkowicza ".

www.solidarnosc.uni.wroc.pl

Marianna i Adolf Cholewa

50-lecia zawarcia związku małżeńskiego

Złote i diamentowe gody świętowało w czwartek trzeciego lutego 2011 roku pięć małżeństw z Mielca i jedna z Woli Mieleckiej.

Swoje złote gody świętowali: Marianna i Adolf Cholewa z Woli Mieleckiej oraz Janina i Jan Guziec, Helena i Marian Nosal, Danuta i Andrzej Sokalscy oraz Urszula i Adam Wałkowie.

Jubileusz 60-lecia zawarcia związku małżeńskiego obchodzili państwo Helena i Antoni Piękoś z Mielca.

Świętowanie Jubileuszu 50-lecia pożycia małżeńskiego jest okazją do złożenia parom małżeńskim szczerych gratulacji i wyrazów uznania za to, że w małżeństwie i rodzinie potrafili znaleźć spełnienie swojego życiowego powołania. Ich miłość i wierność małżeńska okazały się trwalsze od wszelkich słabości i przeciwności losu.

Medale za długoletnie pożycie małżeńskie nadane przez prezydenta RP wręczyli prezydent Mielca Janusz Chodorowski oraz wójt gminy Mielec Kazimierz Gacek.

Medale przyznawane są na wniosek rodzin małżeństwom z 50-letnim lub większym stażem. Wśród jubilatów, którzy odznaczenia odebrali w Dworku Oborskich, było pięć, które zawarło związek małżeńskich pół wieku temu i jedna para, która w tym roku obchodzi 60-lecie swojego ślubu .

– Życzymy państwu wciąż dobrego samopoczucia i nastroju. Mam nadzieję, że młodzi ludzie, nie tylko z państwa rodzin, będą brać z was przykład – powiedział Janusz Chodorowski. Podczas uroczystości samorządowcy oprócz medali wręczyli jubilatom także pamiątkowe albumy.

Galeria zdjęć z uroczystości

View the embedded image gallery online at:
http://wolamielecka.pl/57-wola/ludzie-woli#sigFreeId6cb10d49e1

Zofia i Franciszek Chodur poznali się w czworakach

Żelazne gody, czyli 65 lat razem

Ślub to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu człowieka. Rocznica ślubu to czas wyjątkowy nie tylko dla małżonków, to także okazja do wspomnień czasów ślubu i wesela, albo do zorganizowania imprezy dla znajomych. Zwyczaj obchodzenia rocznicy ślubu wywodzi się z Francji. W Polsce najczęściej obchodzone były srebrne i złote gody.

21 kwietnia 2010 roku w kaplicy pw Bożej Opatrzności w Woli Mieleckiej Maria i Franciszek Chodur obchodzili żelazne gody, czyli uroczystość 65-lecia pożycia małżeńskiego.

Witam serdecznie Zofię i Franciszka, którzy przeżywają niecodzienny jubileusz, 65 rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa. Nieraz mieć 65 lat życia to sztuka, a co dopiero we wspólnym życiu małżeńskim. Ta uroczystość to także powód do specjalnego błogosławieństwa, jakie przesłał biskup ordynariusz Wiktor Skworc - powitał jubilatów proboszcz Zbigniew Smołkowicz.

- Niech dobry Bóg, który przed 65 laty przyjął Wasze śluby małżeńskie, obdarza w dalszym ciągu Was, dostojni Jubilaci, oraz cała Waszą Rodzinę dobrym zdrowiem, pokojem i prawdziwą radością, płynąca ze świadomości dobrze spełnionego obowiązku – czytamy w liście do jubilatów.

Patrząc na jubilatów obchodzących 65 rocznicę zawarcia związku małżeńskiego, można śmiało powiedzieć, że nic tak nie uskrzydla jak małżeństwo. Mimo że przysięgę składali dokładnie 65 lat temu, doskonale pamiętają swój ślub. To był rok 45, tuż po wojnie, może dlatego, że jak sami przyznają czasy były inne i wystarczała skromna uroczystość zamiast wystawnego wesela.


View the embedded image gallery online at:
http://wolamielecka.pl/57-wola/ludzie-woli#sigFreeId8b6cd0917a


Mistrz w robieniu kleszczyn
Franciszek urodził się w 1918 roku w Przyłęku, jako młody chłopak pracował we dworze przez trzy lata. - Praca w dworze była ciężka, robiliśmy od siódmej rano do siódmej wieczorem za 80 groszy na trzy, cztery konie. Niemcy bali ukrywających się w pobliskich lasach partyzantów, dlatego w 1939 roku wysiedlili mieszkańców Przyłęka. Zamieszkał u rodziny na końcu Rzędzianowic na Olszynach przez zimę. Kiedy sołtys typował ludzi do pracy w Niemczech, w obawie przed wywózką poszedł do pracy we dworze na Wolę Mielecką, gdzie panowała wielka bieda. Mieszkał w czworakach, pracował w stolarni pięć lat, najpierw jako uczeń, a potem jako stelmach, wyrabiał z drewna koła, części drewniane do wozów, sań, uprzęży dla koni. Po wojnie pracował na roli i był mistrzem w robieniu kleszczyn, podkładów do wozów, a i niejednemu dorobił styl do wideł czy grabi.

Spod Lwowa do dworu Koziary
Zofia urodziła się w 1927 roku w Jasienicy Polskiej w obwodzie lwowskim na Ukrainie. W 1943 roku cały Wołyń zamienił się w jeden wielki pożar. Palili polskie wioski, przychodzili w nocy trzema falami, pierwsza zabijała, druga grabiła, trzecia paliła. Wtedy nie było już dla nikogo tajemnicą, że to zaplanowana akcja, była karą za polskość mająca na celu likwidację polskiego narodu,. Mieliśmy sołtysa, który mówił wyjedźcie, może wszystko to się ułoży. Łuny były coraz bliżej, palili nasze domy, musieliśmy uciekać. Braliśmy wszystko z myślą, że wrócimy. Zabraliśmy dwie krowy, dwa konie, źrebaka i cały dobytek. Z Kamionki wyjechaliśmy wagonami do Lwowa, tam przeżyliśmy dwa naloty z powietrza, przez Rzeszów, Dębicę i wysiedliśmy w na stacji w Mielcu. Z jednej strony wagonu było nasze bydło, a w drugiej my i pozostały dobytek.

W wieku 17 lat w 1944 roku przybyła do dworu w Woli Mieleckiej razem z rodzicami, bratem, bratową i wujenką, oraz pięcioma rodzinami z Ukrainy. Dzierżawcą w dworze był Koziara, rodziny z Ukrainy przyjął z otwartymi rękami jak mówi pani Zofia. Zamieszkali w czworakach, brat pracował końmi, kobiety zajmowały się pracami polowymi. Najbardziej dokuczały im pluskwy, które potwornie gryzły po całym ciele. Po wojnie rodziny, które przybyły z Ukrainy pojechały dalej na tereny zachodnie, my zostaliśmy.

Tańce do samego rana
Wiosną 1945 roku w Woli Mieleckiej została powołana Komisja ds. reformy rolnej, która przystąpiła do parcelacji majątku dworskiego. Ale trzeba było mieć rodzinę, żeby otrzymać przydział na ziemię. Ojciec pani Zofi otrzymał dwa hektary na Zaolziu.

Zofia i Franciszek poznali się w czworakach, 22 kwietnia 1945 roku wzięli ślub w kaplicy w Książnicach, ponieważ kościół był zburzony. Do ślubu miałam pożyczona sukienkę, starostowie upiekli placki, kolega męża Mazur przygrywał na harmonii. Przyjęcie odbyło się w czworakach, tańce u sąsiadki, która miała podłogę w czworaku, mąż sąsiadki był kowalem w czasie wojny kowal był potrzebny i Koziara dbał o niego. Tańcowali do samego rana, kawalerka przyszła na postronkę.

Pracy nie było nigdzie, ludzie zajmowali się głównie uprawą ziemi. Pracowaliśmy na roli, mąż robił koła drewniane do wozów, ja gotowałam piasty drewniane w wodzie, żeby drewno zmiękło i można je było nabić na obręcze. Z czasem chłopi najmowali się z końmi do pracy przy budowie WSK. Kupiliśmy drewniany dom, który został przeniesiony obok domu w którym teraz mieszkamy. Wokół było pustkowie, był tylko nasz dom, Szpary i Tomczyk pod granicą z Rzędzianowicami

Ich dorobek to troje dzieci, sześć wnuków oraz dziewięć prawnuków.
Gdy jest słoneczny dzień można spotkać pana Franciszka siedzącego na ławce w słońcu.

 


- Film z uroczystości

Podporucznik Maria Piechota

Wojskowe awanse i odznaczenia
13.01.2010

Podporucznik Maria Piechota


Administracji Wojskowej Komendy Uzupełnień w Mielcu podlegają powiaty: dębicki, kolbuszowski, mielecki i sędziszowsko-ropczycki. W auli Zespołu Szkół Agro-Technicznych w Ropczycach 13 stycznia odbyła się uroczystość patriotyczno – wojskowa, na którą przybyli rodzice, parlamentarzyści, starostowie, burmistrzowie, wójtowie, prezesi organizacji kombatanckich, przedstawiciele służb mundurowych oraz szef WSzW w Rzeszowie płk dypl. Witold Przybyła.

Komendant WKU w Mielcu ppłk Mirosław Ciesielski powitał zgromadzonych. Pierwszym momentem uroczystości było wręczenie aktów mianowania kombatantów na wyższe stopnie wojskowe. I tak na stopień podporucznika została awansowana Maria Piechota z Woli Mieleckiej.

Bohaterami uroczystości byli również rodzice, których trzech i więcej synów służyło bądź służy w Wojsku Polskim. Rodziców uhonorowano złotym lub srebrnym medalem „Za Zasługi dla Obronności Kraju”. Z Mielca i powiatu mieleckiego została odznaczona złotym medalem Rozalia Sucha. Srebrnym medalem: Elżbieta Maciałek, Bogusław Maciałek, Helena Kut, Zofia Czekajska, Stanisław Czekajski, Janina Pieróg, Bożena Krępa, Sylwester Krępa, Maria Majocha, Jan Majocha, Urszula Jędrzejowska, Antoni Jędrzejowski, Grażyna Zielińska i Tadeusz Zieliński.
Po części oficjalnej odbyła się część artystyczna, w której wystąpił młodzieżowy Zespół Pieśni i Tańca „Halisz” prezentując i wiersze o tematyce patriotycznej oraz popularne kolędy. Uroczystość, którą bardzo sprawnie prowadzili mjr Daniel Chmielowiec i Renata Piłat, zakończyła się wspólnym obiadem.

wichz


Galeria zdjęć

 





Kazimierz Żola ps.„Zindap” 1916-1993

Kazimiera Zola - ps. „Zindap" syn Wojciecha i Jadwigi z domu Buś. Urodził się 25 marca 191ór, w Woli Mieleckiej koło Mielca, Był najmłodszym dzieckiem z licznego rodzeństwa, urodzonym już po śmierci ojca, który po zakończeniu I wojny światowej w drodze powrotnej z frontu włoskiego do Polski zmarł na malarię i został pochowany w Albanii. Był wychowywany przez matkę i starsze rodzeństwo. W okresie międzywojennym ukończył szkołę powszechną i zawodową, uzyskując zawód mechanika samochodowego. Czynną służbę wojskową odbył w Krakowie w jednostce wojsk samochodowych. W czasie okupacji niemieckiej zatrudnił się w firmie niemieckiej J. Henniga w charakterze kierowcy mechanika, zdobywając zaufanie szefa, jako wybitny fachowiec.

Zatrudnienie   to   pozwoliło      mu   na   wykonywanie   pracy      rusznikarskiej   w   swoim
prowizorycznym warsztacie w zabudowaniach rodzinnego domu oraz przewożenia broni za Wisłę do oddziału „Jędrasie", którym dowodził Władysław Jasiński ps „Jędruś".

W okresie tego zatrudnienia dokonał samodzielnej akcji na Ukrainie, gdzie wyjechał z szefem Niemcem. W czasie libacji funkcjonariuszy niemieckich, wrzucił do ich pomieszczenia granat. Nikt go o to nie podejrzewał, Wrócił do Mielca pracując nadał u Niemca i dla konspiracji.

Został zadenuncjowany, budząc podejrzenie nadmiernego zużycia paliwa do samochodu. Szef Hennig okazał się na tyle wspaniałomyślny, że oddał go w ręce niemieckiej żandarmerii, skąd po przesłuchaniu zbiegł w drodze do budynku Gestapo w Mielcu. Powyższa sytuacja zmusiła Kazimierza Żolę do działania konspiracyjnego w Oddziale „Jędrusiów", który stacjonował w lasach turskich, Początkowo pełnił swą zaszczytną funkcje łącznika i rusznikarza.

Był aktywnym żołnierzem zgrupowania partyzanckiego i uczestnikiem wszystkich akcji zbrojnych opisanych przez Eugeniusza Dąbrowskiego w książce pt." Szlakiem Jędrusiów". Wyróżniał się wyjątkową odwagą i często brawurą. Brał udział m.in w jednej z najważniejszych akcji w rozbiciu więzienia w Mielcu i uwolnienia około 180 więźniów w dniu 29 marca 1943r,

Siał postrach wśród Niemców, przedstawicieli władzy lokalnej w Mielcu, wywodzących się głównie z kolonistów okolicznych wsi, grożąc im wykonywaniem wyroku śmierci za „nadgorliwą służbę". Znał dobrze teren co ułatwiało mu na bezkarną ucieczkę. Między innymi w ten sposób ocalił życie swojemu bratu Franciszkowi, który był łącznikiem i kurierem konspiracyjnym dla nawiązywania kontaktów dotyczących broniV1, V2 (wyrzutnia w Bliźnie), uwolnionego w czasie transportu do Oświęcimia oraz groźbę spalenia rodzinnego domu.

Widywano go często pędzącego na motorze marki „Zindap" (stąd pseudonim) o numerze rejestracyjnym WH 1086 w mundurze żandarmerii na terenie Mielca i okolic. Narażając w ten sposób życie, ratował inne, w tym szczególnie zagrożone swojej rodzinie.

Jesienią 1943 roku oddział "Jędrusie" wszedł w skład AK, ale nadal zachowywał dużą samodzielność. Razem z oddziałem wziął udział w akcji „Burza", współpracując z oddziałami radzieckimi w czasie wyzwalania ziem nadwiślańskich.

Po zakończeniu służby partyzanckiej wrócił do Mielca. Nie ujawnił się. Mając przeszłość partyzancką był traktowany jako „wróg ludu". Wywiad operacyjny służb bezpieczeństwa i donosy „kapusiów" spowodowały, że został aresztowany przez mieleckie UB, gdzie w bestialskich i wyrafinowanych wymuszeniach zarzucano mu posiadanie broni. W efekcie postanowieniem Sądu został skazany na pięć lat pozbawienia wolności. Karę odbywał w więzieniu w Złotoryji i w Strzelcach Opolskich.

Po odbyciu kary, wrócił do rodzinnego Mielca, ale nie mając pracy wyjechał do Bydgoszczy, gdzie pracował aż do przejścia na emeryturę.

Został odznaczony:
- Krzyżem Armii Krajowej (1973r)
- Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami (1973r)
- Honorową Odznakę Żołnierza Armii Krajowej Korpusu „Jodła" (1982r)
- Odznaką Tajnej Organizacji „Odwet - Jędrusie" (1988r)

Zmarł 25 września 1993 roku i został pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Mielcu przy ulicy Królowej Jadwigi.

Jadwiga Jankowska, siostrzenica Kazimierza Żoli
materiał opracował: Zbigniew Wicherski


@ Do artykułu i zdjęć wszelkie prawa zastrzeżone

Ppor. rezerwy Edward Indyk

Z ppor. rez. EDWARDEM INDYKIEM z Woli Mieleckiej Rozmowa nie tylko o wojennych przeżyciach

- Może zaczniemy od pytania podstawowego: czy jest Pan rodowitym mieszkańcem Woli Mieleckiej ?

Tak. Ja się tu w Woli Mieleckiej urodziłem, tu się wychowałem, tu mieszkam z małymi przerwami do dnia dzisiejszego. Moi rodzice też tu mieszkali. Ojciec - Mateusz Indyk pochodził ze Złotnik. Na początku XX wieku ożenił się z Marią z d. Sęk z Woli Mieleckiej. Było nas w domu dwanaścioro rodzeństwa, z tego dwoje zmarło w młodym wieku. Obecnie już nie żyje dwóch braci i dwie siostry. Proszę porównać: wówczas rodzice potrafili wychować tyle dzieci i dać im w miarę możliwości wykształcenie. A dzisiaj ? Młodzi nieraz z jednym dzieckiem mają moc problemów... Dodam, że nie było nam łatwo, gdyż ojciec zmarł w 1928 roku. Do szkoły powszechnej chodziłem w Woli Mieleckiej, do tej, która spaliła się w czasie działań frontowych 1944 roku i stała na tym samym placu co obecna. Pamiętam też budynek starej szkoły, obok zabudowań dworskich (która także została spalona w 1944 roku w czasie działań wojennych wraz z zabudowaniami dworskimi). Do pierwszej i drugiej klasy chodziło się po jednym roku, do trzeciej przez dwa lata, natomiast do czwartej klasy trzy lata. W sumie dawało to siedem lat nauki. Była to szkoła czteroklasowa, bo taka przed II wojną światową funkcjonowała w Woli Mieleckiej. Uczyli nas: Leon Sroka - kierownik szkoły, Michalina Gumińska (odeszła ze szkoły i wyjechała), Helena Merdko (po ślubie Kłos. Jej męża Niemcy wywieźli do Oświęcimia i tam zginął). Mieszkali oni na Woli Mieleckiej w prywatnym domu Anny Krawiec. Przed nadejściem frontu, w 1944 roku Leon Sroka wyjechał do rodziny w Bochni. Później wyjechał do Świdnicy. Helena Kłos przeniosła się do Oświęcimia, również do rodziny. Po ukończeniu czwartej klasy, dzięki pomocy brata Romana, wówczas profesora mieleckiego gimnazjum, udało mi się zdać do szóstej klasy w Mielcu, którą skończyłem w 1939 roku. Od grudnia 1940 roku dalej chodziłem w Mielcu do siódmej klasy. Nauka w Mielcu odbywała się w kilku miejscach. Pamiętam, że przez pewien czas uczyłem się w budynku przedwojennego gimnazjum (ul. Kilińskiego), trochę na ulicy Mickiewicza (budynek przed pawilonem handlowym „Ikar"), także w szkole „pod zegarem" obok kościoła. Przerzucali nas tak, bo okupant wykorzystywał budynki szkolne do różnych celów. Z nauczycieli uczących mnie w Mielcu pamiętam Władysława Wadowskiego, Władysława Jagiełkę i Władysława Micka. Dodam tu jeszcze, że na tym nauki nie zakończyłem. Otóż w okresie okupacji, przez dwa lata chodziłem do szkoły rolniczej w Woli Mieleckiej. Z tego co pamiętam, zajęcia prowadzono w szkole, odbywały się one przez trzy dni w tygodniu, w godzinach popołudniowych. Kierownikiem tej szkoły był Jarosz (?). Dojeżdżał z Mielca ( po wojnie, gdy wróciłem z wojska, spotkałem go w Mielcu). W szkole wykładał on sam. Chodziła tam młodzież nie tylko z Woli Mieleckiej, ale też i z okolicznych wsi, na przykład z Trzciany. Uczono nas podstawowych zasad gospodarki, m. in. jak uprawiać rolę, co siać, jak nawozić glebę.


ppor. rez. Edward Indyk 18.10.2006 r. /foto: Zbigniew Wicherski/


- Ale wróćmy do okresu przedwojennego. Co Pan pamięta z tamtych lat ?
Niewiele. Bardzo aktywne w Woli Mieleckiej było Stronnictwo Ludowe. Z działaczy pamiętam Antoniego Mazura. Angażował się czynnie w Ruchu Ludowym mój ojciec, także ówczesny sołtys Maciej Krzysztofik. Działała tu Kasa Stefczyka, we współpracy z Książnicami. Były karczmy żydowskie, jedna pod Rzędzianowicami, druga w kierunku Trzciany. Tam był także folwark Józefów. Obok dworu, po drugiej stronie drogi w kierunku na Podleszany, również mieszkali Żydzi.

- A wybuch II wojny światowej ?
Drogą z Radomyśla Wielkiego w kierunku na Mielec codziennie przesuwały się masy wojska i uciekinierów z innych części Polski. Ponieważ mieszkaliśmy z dala od tej drogi, więc niewiele mogę powiedzieć co się działo w tamtej części wsi. Wiem, że przed wejściem Niemców, chłopi koło kępy nad Wisłoka złapali niemieckiego szpiega. Miał mapy terenu z zaznaczonymi zakładami lotniczymi w Mielcu, mostem na Wisłoce, drogami i lotniskiem. Był to podobno inżynier, który wcześniej pracował w Mielcu w PZL WP Nr 2. Przekazano go wojsku. W 1939 roku nie wiem czy ktoś chronił most na Wisłoce, ale jak przeszły ostatnie polskie oddziały wojskowe uszkodzono ten most, zwłaszcza część nad samą wodą.
A był to most solidny, z dębowych bali. Niemcy weszli do wsi od strony południowej, drogą z Radomyśla Wielkiego. Nawet pamiętam jak zajechała do nas na podwórko cała kolumna pojazdów niemieckich. Niemcy wówczas zachowywali się przyzwoicie, byli uprzejmi i nie wykazywali agresywności. Dopiero później zaczęły się coraz cięższe dni okupacyjnej rzeczywistości. Trzeba było oddawać okupantowi obowiązkowe dostawy. Odwoziliśmy z bratem na przykład zboże do budynku w którym przed wojną było gimnazjum (na u

licy Kilińskiego), gdzie sypało się je do klas. Żyto osobno, pszenica osobno itd. Na roboty przymusowe Niemcy organizowali łapanki, także i na Woli Mieleckiej . Również do sołtysa przychodziły zawiadomienia dla osób wytypowanych do wyjazdu, także i ja takie dostałem, ale jakoś się od tego wyjazdu wykręciłem. Niemniej kilka osób zostało wywiezionych do III Rzeszy. Zagadkowa była w czasie okupacji rola Koziary - zarządcy majątku b. Ossolineum. Był bardzo blisko związany z Niemcami. Ale starał się też pomagać ludziom w chwilach zagrożenia, mogę tu podać przykład Tadeusza Karwackiego, któremu pomógł wydostać się z niemieckiego więzienia. Różne są zdania o nim. Natomiast nic nie słyszałem na temat jego powiązań z ruchem oporu. Być może z nim współpracował, ale nie wiem o tym. Dodam, że sam nie działałem w ruchu oporu. A

le trochę wiem o jego poczynaniach w Woli Mieleckiej i okolicy, bo mój szwagier - Walenty Wiech z Podleszan, który należał do AK, został zabrany przez mieleckie gestapo w maju 1943 roku, a w rok później zawiadomiono rodzinę, że nie żyje. W jakich okolicznościach ? Nic nie wiadomo... Wiedziałem, że szwagier u nas przetrzymywał m. in. karabin z 1939 roku, amunicję i granat obronny. Jak go Niemcy zabrali, to po to wszystko przeszedł łącznik, którego znałem. Nazywał się Władysław Kowalczyk z Rydzowa. Dużo słyszałem o różnych, niesamowitych wyczynach Kazimierza. Zoli. Był on powiązany z „Jędrusiami". Po wojnie represjonowany przez UB, siedział w więzieniu. Zmarł niedawno gdzieś w zachodniej części Polski. Ja go tylko raz widziałem w okresie okupacji, na motorze, w niemieckim mundurze, jak jechał wałem Wisłoki w kierunku Rzędzianowic. Wspomniał Pan o Zimmermannie, że to przed nim na Woli Mieleckiej ukrywał się dobrze mi znany nauczyciel, dyrektor Szkoły Muzycznej w Mielcu Andrzej Wilczyński. Z Woli Mieleckiej na procesie (po wojnie) Rudolfa Zimmermanna w Berlinie był jako świadek Stanisław Rzepka. Dodam, że Zimmermann w jesieni 1939 roku zatrzymał w Woli Mieleckiej porucznika Wojska Polskiego Jana Bąka, któremu udało się szczęśliwie powrócić do rodzinnego domu po zakończeniu walk. Jechał on samochodem do Mielca, a Bąk wchodził właśnie do domu. Zauważył go, poznał, wyskoczył z samochodu i zatrzymał. Później trafił Bąk do obozu jenieckiego dla oficerów WP. Po wojnie przedostał się do Anglii, ożenił się tam i wyjechał następnie do Ameryki. Nie żyje już. Co w tym istotnego ? Otóż obaj: Rudolf Zimmermann i Jan Bąk chodzili razem przed wojną do mieleckiego gimnazjum, byli kolegami ze szkolnej ławy.

- Co jeszcze pamięta Pan z lat wojennych ?

Przede wszystkim przez cały okres okupacji w Woli Mieleckiej i najbliższej okolicy pełno było różnych niemieckich formacji wojskowych, w których służyli również m. in. Ukraińcy. Niemcy potworzyli, wykorzystując chłopskie stodoły, różnego rodzaju magazyny. Na przykład u mnie w stodole, u Karwackiego itd. Co w nich przechowywali? Różności, przede wszystkim mundury, bi

eliznę żołnierską, broń i trochę amunicji. W piątkowskim lesie okupant zgromadził prawdopodobnie olbrzymią ilość różnego uzbrojenia i amunicji. Tam mieszkańcy okolicznych wsi nie mieli wstępu. .W przysiółku Wymysłów stały baraki, w których mieszkali Niemcy, również mieszkali w leśniczówce, a ponadto dochodzili tam Niemcy mieszkający w Woli Mieleckiej. Zrozumiałe więc, że ruch oporu miał chęć dobrania się do tego wszystkiego. Raz, w czasie takiej partyzanckiej akcji, zginęło chyba dwóch żołnierzy niemieckich, a partyzanci wycofali się w kierunku Trzciany. Coś zabrali z tych magazynów i wywieźli furman¬kami. Poza tym słyszałem, że Kazimierz Zola i „Jędrusie" też coś tu z tych magazynów „podbierali". Po wspomnianym napadzie partyzanckim Niemcy się wściekali, chcieli spacyfikować i spalić Wolę Mielecką, zwłaszcza w odwecie za śmierć żołnierzy. Mieszkańcom Woli Mieleckiej, znającym język niemiecki, udało się przekonać ich, że mieszkańcy wsi nie mieli z napadem nic wspólnego. Ale ponieważ do Mielca zbliżali się już Rosjanie, wówczas Niemcy chcieli spalić za¬budowania wraz z magazynami. Ulegli prośbom mieszkań¬ców, wywieźli to wszystko na łąkę niedaleko zabudowań dworskich i tam spalili.

-   Ze wspomnień wiadomo, że toczyły się tu dość ciężkie walki frontowe ?
Tak, ale myśmy byli ukryci w piwnicach, bo wokół trwał ostrzał, pełno było żołnierzy niemieckich. Rosjanie nacierali na Wolę Mielecką przez pola od strony Rzędzianowic. Nie od Mielca, wyzwolonego 6 sierpnia 1944 roku. Rosjanie po zajęciu części wsi, zmusili nas do chwilowego opuszczenia zabudowań we wrześniu 1944 roku. Twierdzili, że tu będzie przebiegać linia walk frontowych. Zresztą wiele na to wskazywało, gdyż Niemcy umocnili się w zabudowaniach dworskich i w okolicach Piątkowca, zaciekle bronili się, zanosiło się, że walki tu będą trwać dość długo. Rosjanie po uporczywych walkach przełamali jednak opór i linia frontu odsunęła się od Woli Mieleckiej. Niemniej straty we wsi były duże, gdyż zniszczeniu uległo wiele zabudowań, m. in. chłopskich i całkowicie zabudowania dworskie. Przez Rzędzianowice, Wisłokę udaliśmy się do Złotnik, gdzie początkowo mieszkaliśmy około tygodnia. Później Rosjanie wysiedlili całą ludność z Woli Mieleckiej i wsi przyfrontowych, znów moja rodzina udała się do Złotnik. Przebywała tam do stycznia 1945 roku, kiedy to Rosjanie ruszyli do przodu.

Tam też, w jesieni 1944 roku, w wyniku poboru, wstąpiłem do wojska. Poszło nas z Woli Mieleckiej wielu, m. in. Czesław Węgrzyn, Franciszek Węgrzyn (zginął w Boberg), Bratek, Walenty Wnuk, Stanisław Fronc, Tadeusz Fioł, Tadeusz Bystrowski, Jan Krzysztofik, Edward Padykuła (zginął w lesie pod Schopsdorf).

-   Gdzie Pan trafił do wojska ?
Do Rzeszowa. Tam formowała się 10 dywizja piechoty II Armii Wojska Polskiego. Znalazłem się w jej drugim bata¬lionie 27 pułku. Jak ruszyła ofensywa styczniowa Armii Radzieckiej 1945 roku, to wówczas skierowano nas do Krakowa. Szliśmy praktycznie za frontem. Później trafiliśmy na Śląsk, do Chorzowa. Następnie partiami, całą dywizję wywieziono pod Wał Pomorski. Wyładowywaliśmy się w Krzyżu, poszliśmy w kierunku Gorzowa Wielkopolskiego. Zmiana. Skierowano nas pod Wrocław. Przemieszczaliśmy

się głównie nocami. Spod Wrocławia ruszyliśmy nad Nysę Łużycką. Tam weszliśmy do walki. 16 kwietnia 1945 roku forsowaliśmy Nysę Łużycką i atakowaliśmy w kierunku na Drezno. Wobec zagrożenia, jakie zaczęło stwarzać duże ugrupowanie wojsk niemieckich zmierzające z Czech na pomoc wojskom niemieckim broniącym Berlin, rozkazano nam atakować na południe. Dodam, że wówczas Rosjanie i nasza I Armia toczyły ciężkie boje w Berlinie i okolicach. Poprzez Sudety doszliśmy pod Pragę w Czechach. Tam, w Mielniku, zastała nas kapitulacja wojsk niemieckich i koniec wojny. Wspominając walki frontowe, najcięższe to chyba było forsowanie Nysy Łużyckiej. Wpław, pod ostrzałem wroga. Saperzy próbowali zbudować most, ale Niemcy ogniem armatnim zniszczyli go. Wokół pełno było trupów. Później, gdy doszliśmy do rzeki Szprewy, też doszło do bardzo ciężkich walk. Pamiętam jak jedna ze wsi trzykrotnie przechodziła z rąk do rąk. A ilu tam poległo... Jak okiem sięgnąć leżały trupy naszych żołnierzy i Niemców. Z przerażeniem wspominam tamten okres, miałem wówczas dwadzieścia lat, a wśród trupów pełno było żołnierzy w moim wieku. Okrutna była ta wojna... Po kapitulacji Niemiec wycofano nas do Polski nad zachodnią granicę, w okolice Jeleniej Góry i Szklarskiej Poręby. Następnie przesunięto nas na Dolny Śląsk, cały czas blisko granicy. Z wojska do cywila zostałem zwolniony 8 marca 1947 roku.

- Powrócił Pan do domu rodzinnego w Woli Mieleckiej ?
Tak. Ożeniłem się i podjąłem się prowadzenia gospodarstwa rolnego. Mam czworo dzieci (trzech synów i jedną córkę). Pola, jak na tutejsze warunki, nie miałem dużo, około 5 ha. Nigdzie poza rolnictwem nie pracowałem. Z dochodów pracy na roli wybudowałem nowe budynki i zakupiłem nie¬zbędny sprzęt. A dzisiaj ? Lepiej nie mówić, bo widzi Pan co się z naszym rolnictwem wyprawia... Nie należałem też do żadnej partii politycznej. Spokojnie sobie gospodarowałem, nie angażując się. Jedynie należałem i nadal należę do organizacji kombatanckich.

- Jak Pan ocenia powojenne przemiany we wsi i życie społeczne ?
Po powrocie z wojska pamiętam, że dość aktywny był w Woli Mieleckiej Ruch Ludowy. Działało jeszcze PSL; Bardzo czynna była Ochotnicza Straż Pożarna. Funkcjonowały inne organizacje społeczne, kółko rolnicze itp. Poza tym z czasem Wola Mielecka zmieniała się, bo mieszkańcy mając pieniądze budowali nowe domy, zabudowania gospodarcze, kupowali sprzęt rolniczy usprawniający pracę na roli, samochody osobowe.

Rozbudowała się więc ta Wola Mielecka we wszystkich kierunkach, no i jak Pan widzi nadal się coś tam buduje, to dom prywatny, to sklep taki czy inny, to jakiś zakład produkcyjny czy usługowy.

Rozmawiał Jacek Krzysztofik (2000r.)