Kusek Maria, konkurs "Ziemia rodzinna""



BOHATERKA Z CZASÓW WOJNY


Moje życie rozpoczęło się dzięki cichej bohaterce – mieszkance Woli Mieleckiej – położnej, której dziś nie ma już wśród nas. Nie znam jej nazwiska ani imienia, nawet nie mogę wskazać, gdzie dawniej stał jej dom. Wiem z dawnych opowiadań rodziców, że był to dom drewniany, bielony na biało, z jakimś świątkiem obok niego.

Było to 66 lat temu, a położna mogła mieć wtedy około 50 lat. Był 4 sierpień 1944 r. – to data moich narodzin – to właśnie w tę noc działań wojennych chciałam powitać ten świat, jakby było mi bardzo pilno zobaczyć wojnę i cały ten koszmar na świecie, ale cóż tego nie można było zmienić.

Miało być dobrze, ale nie było. Ani wiejska babka, ani sąsiadki nie umiały pomóc mojej matce. Wszystkie orzekły, że potrzebna jest dobra położna, inaczej nie będzie ani matki, ani dziecka.

Była to straszna wojenna noc – wojska niemieckie cofały się, a rosyjskie nadciągały. Kto mógł, krył się w okopach czy piwnicach, by przetrwać jakoś ten trudny czas. Cała wioska była pod obstrzałem z obu stron. Wyjechać furmanką nie można było, bo każdy ruchomy punkt był ostrzelany przez samoloty.

Po ratunek ojciec wybrał się piechotą do Woli Mieleckiej, pod osłoną drzew przydrożnymi rowami, krył się i szedł uparcie dalej. Droga była daleka, bo rodzice mieszkali w Dąbrówce Osuchowskiej (przed wojną Dąbrówka należała do wsi Kawęczyn). Jakoś udało mu się dotrzeć do Woli Mieleckiej, odszukać dyplomowaną położną i prosić o pomoc. Ona stanęła w progu, popatrzyła na niebo jasne od łun pożarów i błysków wystrzałów kul armatnich. Chwilę się zastanawiała, a potem powiedziała:  -„ W imię Boga – przysięgałam ratować ludzkie życie”

Przyszła, pomogła matce i mnie, a potem pod osłoną nocy i drzew, przemykając od domu do domu wróciła do siebie.

Rankiem atak się nasilił i ojciec przeniósł mnie, matkę i moją czteroletnią siostrę do schronu wykopanego w ziemi, zakrytego gałęziami. Trzeba się było kryć w obawie przed cofającymi się Niemcami. Deszcz padał cały dzień, a potem nadeszli Rosjanie i zajęli się ludnością potrzebującą pomocy. Rosyjski lekarz pomógł wszystkim małym dzieciom i  mnie też.

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Jestem tego żywym dowodem.

Maria Kusek