Jak czytać rachunek za prąd?

Dostajesz rachunek za prąd, ale zamiast prostej informacji, ile kilowatogodzin zużyłeś, okazuje się, że zapłacisz za jakąś dystrybucję, składniki stałe, zmienne i inne równie enigmatyczne pozycje. O co więc tutaj chodzi?


Rachunek za prąd nie jest tak prosty jak na przykład rachunek za telefon, bo jest on ściśle opisany przez prawo energetyczne. Wszystko dlatego, że rynek energii w Polsce jest regulowany i o cenie, jaką płacimy, w dużej mierze decyduje Urząd Regulacji Energetyki. Porównując oferty poszczególnych dostawców, łatwo można dostrzec, że różnice pomiędzy nimi są minimalne. Na zmianie dostawcy prądu zaoszczędzić możemy kilkanaście, góra kilkadziesiąt złotych rocznie. Dlaczego nie więcej? Bo wszyscy muszą pobierać od nas te same opłaty.

Sam rachunek zasadniczo składa się z dwóch części: opłaty za tzw. obrót, czyli rzeczywiste zużycie energii, oraz opłaty za dystrybucję, czyli za to, że ktoś ten prąd dostarcza do domu.

Obrót, czyli tyle zużywasz prądu
Opłata za obrót jest oczywiście zmienna. Im więcej kilowatów zużyjemy, tym więcej zapłacimy. Jednocześnie składa się z trzech podopłat. Pierwsza to opłata za energię czynną, czyli dokładnie za to, ile zużyliśmy prądu. Jak w telefonie wydzwaniamy minuty, tak tu zużywamy kilowatogodziny (kWh). Ich koszt różni się w zależności od dostawcy i rodzaju wybranej przez nas taryfy. Zazwyczaj jest to w taryfie całodziennej około 30 groszy netto za kWh.

Druga część opłaty za obrót to składnik jakościowy obliczony także od zużytego prądu. Płacimy tutaj za to, że energetycy z Polskich Sieci Energetycznych dbają o równowagę w systemie. Wiadomo, że zużycie prądu nie jest stałe: rośnie w trakcie dnia, spada w nocy. Duże wahania następują nawet w trakcie spotkań piłkarskich czy popularnych seriali - zazwyczaj w mieszkaniu włączony jest wtedy tylko telewizor, ale w przerwie reklamowej wychodzimy do toalety, włączamy w niej światło czy idziemy zagotować wodę w elektrycznym czajniku. Pobór mocy gwałtownie wtedy rośnie, a elektrownie nie mogą aż tak szybko zmniejszać i zwiększać produkcji. Energetycy muszą więc dbać, by prądu wtedy nie zabrakło i za to trzeba im zapłacić około 1 grosza za kWh.

Płacisz za prąd, który ucieka w powietrze

Trzecia ze zmiennych uwzględnionych od zużytych kilowatogodzin to opłata sieciowa (nazywana też opłatą przesyłową lub opłatą dystrybucyjną). Tutaj płacimy za to, że w całej Polsce istnieją sieci przesyłowe dostarczające energię z elektrowni. Chodzi tu o wszystkie te wysokie słupy, w których płynie prąd wysokiego, średniego i niskiego napięcia. Od lat mówi się o ich remontach, gdyż większość z nich powstała jeszcze w latach 70. - przez przestarzałe urządzenia znaczna część prądu po prostu ucieka. I ktoś, czyli ty, musisz za to zapłacić.

Poza tym stale zwiększający się pobór mocy wymusza powstawanie nowych sieci, na które potrzeba miliardów złotych. Kolejna kwestia to zabezpieczenie sieci polegające na połączeniu naszych elektrowni z innymi krajami liniami wysokiego napięcia. Na przykład do 2015 roku ma powstać tzw. most energetyczny z Litwą, który zmniejszy ryzyko blackoutów. Warto zwrócić uwagę, że zazwyczaj opłata sieciowa to druga po opłacie za energię czynną składowa rachunku.

Zapłacisz za prąd, choć go nie używasz?
To koniec opłat uzależnionych od poboru prądu. Jednak jeśli nawet wyłączymy wszystkie urządzenia pobierające energię albo nawet wykręcimy korki i wyjedziemy na rok z naszego domu, to i tak rachunek do nas przyjdzie. W opłatach jest bowiem część, która naliczana jest co miesiąc niezależnie od poboru mocy.

Pierwsza to opłata przejściowa. Jest ona stała, ale częściowo zależy od naszego zużycia prądu. Zgodnie z ustawą oblicza się ją na podstawie rocznego poboru energii. Są tu trzy progi: poniżej 500 kWh rocznie, wtedy opłata wynosi 0,36 zł miesięcznie. Od 500 do 1200 kWh oznacza opłatę miesięczną na poziomie 1,51 zł. Powyżej 1200 kWh zużycia rocznie do rachunku dostawca prądu dolicza 4,76 zł miesięcznie. Większość z nas płaci tę najwyższą stawkę. Szacuje się bowiem, że jednoosobowe gospodarstwo domowe zużywa rocznie około 1500 kWh, przy dwóch osobach jest to już około 2500 kWh. Sam telewizor włączony średnio przez trzy godziny dziennie zużywa rocznie około 200 kWh. Szanse na opłatę miesięczną w wysokości 0,36 zł mamy więc jedynie, gdy wyjedziemy na dłużej z domu.

Od pozostałych opłat już jednak nie uciekniemy. Druga niezmienna należność na rachunku za prąd to opłata stała za przesył. Zależy przede wszystkim od tego, czy w domu mamy licznik jedno- czy trójfazowy (tzw. siła). Trzy fazy potrzebne są, gdy mamy urządzenia potrzebujące większego poboru mocy, np. kuchnię elektryczną. Za takie podłączenie płacimy więcej. Na przykład w PGE Obrót, region w Pruszkowie opłata za licznik jednofazowy wynosi niecałe 2 zł, a za trójfazowy nieco ponad 4 zł miesięcznie.

Jak można przeczytać na stronie PGE, opłata stała za przesył pokrywa koszty "utrzymania urządzeń energetycznych w ciągłej sprawności do dostarczania energii bez względu na to, czy odbiorca korzysta z energii elektrycznej, czy też nie. Nawet jak nie pobieramy energii (nie mamy włączonych urządzeń elektrycznych), sieć znajduje się pod napięciem, a służby techniczne trwają w ciągłej gotowości, by w razie awarii natychmiast zareagować". O zwrotach opłaty za planowane i nieplanowane wyłączenia prądu nie ma ani słowa.

Ostatnią częścią rachunku za prąd jest opłata abonamentowa. Tu sprawa jest prosta. Płacimy za to, że możemy z prądu w ogóle korzystać. Analogicznie abonament za telefon daje nam możliwość dzwonienia.

Dodatkowo koncerny energetyczne prognozują, jakie będziemy mieli zużycie prądu i na tej podstawie wystawiają nam rachunki na kolejne półrocze czy rok. Po tym okresie rozliczani jesteśmy ze zużycia prądu, a ewentualna nadwyżka uwzględniana jest w kolejnych pomniejszonych rachunkach.

W opłatach za zużyte kilowatogodziny oprócz podatku VAT znajduje się też inny podatek - akcyza. Zazwyczaj nasz dostawca prądu informuje, w jakiej sumie została ona naliczona. W Polsce akcyza jest jedną z najwyższych w Unii Europejskiej - jest aż czterokrotnie wyższa od średniej unijnej.

Po zsumowaniu tych wszystkich opłat dostajemy ostateczny rachunek za prąd - to ta największa suma na samym końcu. Łatwe?

źródło: finanse.wp.pl