Łysienie już nam nie grozi?

Odsłony: 4348

Naukowcy są już coraz bliżej okiełznania procesu klonowania włosów. Czy to oznacza definitywny koniec kompleksów na tle łysienia? Nie będziemy trzymali was w niepewności: Tak.

Nie ważne, czy jest się ateistą, czy gorliwym katolikiem, chcąc nie chcąc, chyba każdy mężczyzna musi przyznać, że biblijna opowieść o Samsonie i Dalili to coś więcej, niż tylko naiwna bajeczka o zaufaniu - to ponadczasowy manifest obrazujący jedną z tych uniwersalnych prawd, których zanegować po prostu się nie da: facet, który stracił włosy, staje się słaby, zakompleksiony i niepewny swego. Traci grunt pod nogami... Bo przecież łysienie to trauma, której nie życzymy najgorszemu nawet wrogowi.


To właśnie dlatego rynek nieustannie zalewany jest najróżniejszej maści specyfikami, mającymi czy to wzmocnić cebulki włosa, czy też użyźnić skórę, z której włosy kiełkują, czy w końcu ożywić martwe już mieszki włosowe. Spece od PR-u prześcigają się w argumentowaniu dlaczego jeden środek jest lepszy od drugiego, w efekcie czego do dyspozycji mamy m.in. specjalne maseczki, szampony, okłady, posypki, masażery etc. A jednak w praktyce specjaliści wyznają pogląd, że póki co jedyną prawdziwie skuteczną metodą jest przeszczep - który w dodatku nie u każdego się przyjmuje. Oczywiście nawet zapewnienia ekspertów nie odżegnują zdesperowanych od wydawania tysięcy na tabletki i inne czarodziejskie specyfiki. W końcu łysi nie kupują produktów, a raczej nadzieję, zaś każdy nowy środek to nowy jej przebłysk...

Na szczęście, bardzo możliwe, że już wkrótce wszyscy łysiejący doczekają się swojego świętego Graala - skoro już poruszamy się po religijnych metaforach. Ukojenie ma przynieść proces klonowania włosów, polegający na tym, że naukowcy pobierają ze skóry pacjenta komórki macierzyste odpowiedzialne za produkcję włosów, następnie komórki te są multiplikowane i w liczbie tysięcy wstrzykiwane z powrotem w puste miejsca na głowie pacjenta. Potem wystarczy już tylko czekać, aż czupryna urośnie. Jak podaje witryna "HairSite.com", prace nad klonowaniem włosów trwają już od bardzo dawna, jednak, jak zauważają niektórzy znawcy tematu, to w ciągu ostatnich kilku miesięcy dokonano prawdziwego przełomu w badaniach.

Te doniesienia mogą napawać uzasadnionym optymizmem miliony łysiejących na świecie mężczyzn - nie tylko tych anonimowych. Również celebryci przyznają się lub są "łapani" na ratowaniu swoich topniejących czupryn. Żeby wymienić kilka przykładów, wystarczy wspomnieć o: Kevinie Jamesie, Matthew McConaughey'u, Brendanie Fraserze, czy Johnie Travolcie. Natomiast na polskim podwórku wyróżniają się Kuba Wojewódzki oraz Paweł Stasiak (wokalista grupy "Papa D", dawniej "Papa Dance"). Nadzieję z klonowaniem włosów wiążą także łysiejące kobiety oraz osoby, które utraciły owłosienie w wyniku wyniszczającej chemioterapii, czy też w następstwie poparzeń.

Niedawno, w Paryżu, odbyła się wielka konferencja o klonowaniu włosów, na której naukowcy prezentowali swe dotychczasowe osiągnięcia. Podsumowując: jest nieźle. Na całym świecie prowadzone są badania w dziesiątkach, jeśli nie setkach placówek - przy czym warto zauważyć, że testy klinicznie znajdują się w dość zaawansowanej fazie, ponieważ są już prowadzone na ludziach. A do tego, pierwsze wyniki kształtują się nad wyraz korzystnie. Acz o pełnym sukcesie nie może być jeszcze mowy. religijnych Przede wszystkim, największą obecnie słabością badań jest efektywność klonowania - z jednego włosa specjaliści są w stanie wytworzyć najwyżej dwa nowe mieszki, a jak wiadomo potrzeba ich znacznie więcej (mowa tu o liczbach mierzonych w tysiącach). Wreszcie, należy zadbać o jakość samego włosa, jego skręt usytuowanie na głowie, grubość. W końcu, nie chcielibyśmy, żeby każdy kręcił się w inną stronę. Brzmi zawile, lecz w praktyce naukowcy są zgodni, co do tego, że łysienie zostanie wyeliminowane najpóźniej do 2013 roku. Czyżby to zwiastowało drastyczny spadek popytu na kapelusze?

źródło: wp.pl