Zawsze razem – dracena i my

W domu państwa Marianny i Adolfa Cholewy można zobaczyć okazały kwiat dorodnej draceny, która zakwitła po 56 latach odwdzięczając się za trud pielęgnowania.


Dracena została przywieziona z rodzinnego domu pani Marianny z Radomia zaraz po ich ślubie w 1960 roku, miała wtedy około cztery lata. Dała wiele potomnych roślin, bo odcinało się przydługie konary, wsadzało do wody i bardzo łatwo się ukorzeniała. Wtedy gdy została przywieziona była jeszcze sporą rzadkością, rozdawano ją znajomym bowiem w domu państwa Cholewów w Woli Mieleckiej nie było miejsca na takie duże rośliny.

Nie każdemu dane jest wyhodować piękne kwiaty. Mówi się, że do kwiatów trzeba mieć rękę, pani Marianna ma dar do hodowli kwiatów, widać to w każdym zakątku domu, gdzie oprócz żywych widzimy również sztuczne, które cieszą gdy inne przekwitną. W ogródku kwitną róże i okazałe lilie świętego Antoniego.

W przytulnym pokoju stoją trzy okazałe draceny, jedna sędziwa kwitnąca 56-letnia, oraz dwie dwudziestoletnie. Obok nich solidne meble przywiezione jako wiano jak mówi mąż gospodyni, oraz duży olejny również pamiątkowy obraz.

Jak chcesz ze mną żyć to zostajesz
- Gdy w domu były małe dzieci, było trochę ciasno, okazała dracena niekiedy przeszkadzała. Któregoś dnia łodyga draceny złamała się, liście zżółkły, wtedy wystawiliśmy ją na podwórko. Po pewnym czasie ze złamanej łodygi wyrosły nowe liście, a stare nabrały zielonego koloru. Ponieważ mam słabość do kwiatów przemówiłam do niej  „jak chcesz ze mną żyć to zostajesz”. Wróciła na swoje stałe miejsce w pokoju i tak zawsze była razem z nami. Rok temu zrobiła mi wspaniałą niespodziankę – zakwitła skromnie po raz pierwszy, w tym roku jej kwiatostan jest okazały. Najpierw pokazała swoje niepozorne kwiatki, które otworzyły się jak gwiazdki wydzielające intensywny słodki zapach. Na pędzie kwiatowym występują małe kropelki lepkiej substancji, jak żywica. Kwiaty są nietrwałe, wysuwają znamię słupka na jeden dzień, potem zasychają.  Pęd z kwiatkami urósł w ciągu tych dwóch tygodni ok. 50 cm. – mówi pani Marianna.

Zbigniew Wicherski