6 dzwonów z męczennikami z Pariacoto

Odgłos tych dzwonów będzie nam przypominał szlachetność i dobro głoszone przez ich usta…
O niewielu przedmiotach mówimy, że mają serce. Takimi wyjątkowymi przedmiotami posiadającymi serce są dzwony. Co więcej – dzwony kościelne mają też imiona, najczęściej Chrystusa, Matki Bożej i świętych.

Zdarza się, że dzwon nosi imię kogoś ważnego, fundatora (np. krakowski Dzwon Zygmunt). Dzwony zadomowiły się w kościołach i kaplicach zakonnych już od czasów wczesnego średniowiecza. Dlatego cieszy, że już w kilku miejscowościach istnieją dzwony noszące imiona błogosławionych Męczenników z Pariacoto, a głos tych dzwonów nawołuje do modlitwy i przypomina ludziom o Bogu. Takie dzwony można usłyszeć m.in. w malutkiej miejscowości Włochy, położonej w Górach Świętokrzyskich…

Ojciec Grzegorz i Męczennicy
Dzwony we wsi Włochy powstały w niecały rok po zamordowaniu Męczenników z Pariacoto. Są to pierwsze dwa dzwony noszące imiona o. Michała i o. Zbigniewa, a do parafii dojechały pod koniec lipca 1992 r. Nie byłoby ich, ani nie byłoby kaplicy pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, obok której stoi dzwonnica, gdyby nie inicjatywa, charyzmat i wytrwałość o. Grzegorza Ciorocha, franciszkanina, misjonarza posługującego w Rosji. O. Grzegorz Cioroch OFMConv (13.02.1962-14.07.2004) pochodził z tej miejscowości, od pokoleń mieszkali tu jego przodkowie*. To postać zasługująca na osobny artykuł – wieloletni misjonarz i odnowiciel zakonu franciszkańskiego w Rosji, pierwszy Kustosz Franciszkańskiej Kustodii w tym kraju, wydawca wielu książek o tematyce religijnej, człowiek wielkiego ducha i charyzmatu, a jednocześnie pokorny, rozmodlony, żyjący duchem św. Franciszka z Asyżu. Na misjach przyszło mu walczyć o odzyskanie zabranych przez komunistów kościołów. Tutaj – w rodzinnej miejscowości – chciał, aby powstała kaplica, w której ludzie będą mogli się zwracać do Boga ze swoimi sprawami, a na modlitwę liturgiczną będzie zwoływał ich dźwięk dzwonów.

Jak wspomina siostra o. Grzegorza – Lucyna Jagiełło – Miejscowość, w której mieszkaliśmy, była oddalona od kościoła o około 5 km. Wtedy jednak nie było dróg utwardzonych, chodziło się ścieżkami, zimą było to czasem trudne. Było takie przyzwolenie, żeby odprawiać Msze Święte w świetlicach i we Włochach mieliśmy taką świetlicę, ale to pomieszczenie było do remontu. Dlatego zrodził się pomysł, aby we wsi wybudować kaplicę. Mój brat Grzegorz zaangażował się w tę budowę. Poszukał sponsorów, którzy miejscowej ludności pomogli sfinansować budowę, zatrudnił też artystów z Rosji, którzy wykonali piękne drewniane płaskorzeźby 12 apostołów, podwieszany sufit i prace stolarskie.

W zachowanych do dziś dokumentach widać wielkie zaangażowanie miejscowej ludności w budowę kaplicy – powstały nawet Społeczny Komitet Budowy Kaplicy oraz Rada Ekonomiczna Komitetu, które nadzorowały budowę. O. Grzegorz, który sam miał wyruszyć niebawem na misje do Rosji, bardzo chciał, aby dzwony nosiły imiona ojców Michała i Zbigniewa, zamordowanych w 9 sierpnia 1991 r. na misjach w Pariacoto. Ci franciszkanie byli mu bliscy, być może dlatego, że sam miał wyjechać na misje do kraju, w którym przez lata walczono z Bogiem i Kościołem, podobnie jak działo się to w Peru.

Dzwony o imionach Michał i Zbigniew
W zachowanym „Protokole” z posiedzenia Komitetu Budowy Kaplicy i Komisji Ekonomicznej z dnia 11 stycznia 1992 r. znajdujemy piękne uzasadnienie, dlaczego społeczność wraz z o. Grzegorzem Ciorochem chciała, aby dzwony nosiły imiona ojców Michała i Zbigniewa. Uzasadnienie było konieczne, ponieważ ówczesny proboszcz nie bardzo chciał się zgodzić na takie imiona – Męczennicy z Pariacoto nie byli bowiem jeszcze uznani za błogosławionych przez Kościół, nie rozpoczął się oficjalnie nawet ich proces beatyfikacyjny. Proboszcz został chyba jednak skutecznie przekonany przez o. Grzegorza i społeczność wsi, która w dokumencie zapisała swoją wolę odnośnie do nazw dzwonów następująco: W tym czasie, kiedy wznoszono mury naszej kaplicy pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zginęli w dalekim Peru w Pariacoto w dniu 9 sierpnia 1991 r. ojcowie Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek. Ich obecność w Peru była pełnym miłości poszukiwaniem sposobu życia według Ewangelii, służyli z wielką prostotą serca Chrystusowi i najbiedniejszym, tak jak tego chciał św. Franciszek. Przebywając w pięknym zakątku Gór Andyjskich dali wyjątkowe i niespotykane w tak krótkim czasie świadectwo życia franciszkańskiego i organizacji życia religijnego. Krew tych dwóch franciszkanów nie może być wymazana z historii Peru. Ziarna dobra i wiary w Chrystusa rzucane przez nich w serca biednych ludzi, pozostaną na zawsze.

Dlatego my, mieszkańcy wioski położonej w paśmie starych Gór Świętokrzyskich wybieramy imiona tych właśnie Ojców Misjonarzy Zbigniewa i Michała, którzy ponieśli męczeńską śmierć z rąk terrorystów. Odgłos tych dzwonów będzie nam przypominał szlachetność i dobro głoszone przez ich usta, gdzie w brutalny sposób zostali pozbawieni życia w młodym wieku. My, wspólnie z mieszkańcami, modląc się wspominamy o. Zbigniewa i o. Michała, zbieramy fundusze na pokrycie dzwonów, które zostaną wykonane do 15 lipca 1992 r. w Przemyślu (Protokół z dnia 11 stycznia 1992 r. udostępniony przez p. Lucynę Jagiełło).

Dzwonnicę wykonał majster z Nowej Słupi, a umieszczono na niej trzy dzwony wykonane w roku 1992 w Przemyślu w jednej z najstarszych w Polsce ludwisarni Macieja Felczyńskiego. O. Grzegorz nadał im imiona (dawniej mówiono nawet, że dzwony „chrzczono” na wzór chrztu ludzi) Chrystus Król (dzwon większy), o. Zbigniew i o. Michał. Już wtedy bowiem o. Grzegorz przeczuwał, że Męczennicy z Pariacoto staną się w niedalekiej przyszłości błogosławionymi. W 1994 r. miała miejsce konsekracja kaplicy, która jest kościołem filialnym parafii pw. św. Małgorzaty w Chybicach. Jest to zatem pierwsza i jedyna parafia, na terenie której są dwa dzwony poświęcone osobno ojcom Michałowi i Zbigniewowi. Pani Lucyna wspomina, że jej brata już na tej konsekracji nie było, ponieważ był zajęty organizowaniem misji w Rosji, a do domu, z powodu licznych spraw z tym związanych, przyjeżdżał wtedy rzadko.


Kaplica i dzwonnica we wsi Włochy_fot. Archiwum Biura Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto

Na Bożą chwałę
Wspomniane wyżej dzwony nie są jedynymi noszącymi imiona ojców Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego. Niemal w tym samym czasie, w Zawadzie k. Tarnowa, w rodzinnej miejscowości bł. Zbigniewa, 9 sierpnia 1992 r., rok po śmierci Męczenników z Pariacoto, został poświęcony przez bpa Józefa Życińskiego, ówczesnego ordynariusza diecezji tarnowskiej, dzwon imienia Zbigniewa Strzałkowskiego. Dzwon jest umieszony na dzwonnicy obok kościoła parafialnego pw. św. Marcina, w którym w czasach młodości jako ministrant służył do Mszy Świętej bł. Zbigniew Strzałkowski. Parafianie ufundowali też na dzwonnicy tablicę pamiątkową.

Od kilkunastu lat dzwon noszący imię o. Michała Tomaszka znajduje się w Pieńsku przy kaplicy cmentarnej. Dźwięk tego dzwonu miał odprowadzać zmarłych, a jego głos symbolizuje wstawiennictwo bł. Michała zarówno za duszę zmarłego, jak i za żywych, prosząc dla tych drugich o łaskę śmierci w łasce uświęcającej. Nie jest przypadkiem, że dzwon ten znajduje się w Pieńsku, ponieważ to tutaj bł. Michał Tomaszek pracował jako duszpasterz przed wyjazdem na misje do Pariacoto.

Inny dzwon o imieniu Zbigniew poświęcony bł. Zbigniewowi Strzałkowskiemu znajduje się w sygnaturce kościoła pw. Bożej Opatrzności w Woli Mieleckiej. Dzwon ten został ufundowany przez proboszcza parafii, ks. Zbigniewa Smołkowicza i poświęcony 26 września 2016 r. Jak mówi sam proboszcz, dzwon ten ma wzywać do modlitwy, dlatego został umieszczony na szczycie kościoła.

[dzwon-sygnaturka bł. Zbigniew Strzałkowski >>>]  [Dzwon bł. ks. Romana Sitko >>>]

Dzwon wykonany na beatyfikację, noszący imię błogosławionych Michała i Zbigniewa znajduje się też w peruwiańskim Pariacoto, w parafii, gdzie pracowali i zginęli Męczennicy z Pariacoto. Jego głos, tak jak dzwon za czasów misji Michała i Zbigniewa – rozlega się przed Msza Świętą na całą okolicę, zwołując ludzi na nabożeństwo.

Od 29 maja 2021 r. w kościele pw. św. Barbary w Blickweiler (podlegający pod Parafię św. Franciszka z Asyżu w Blieskastel) znajduje się też najstarszy w regionie dzwon – nie jest on na dzwonnicy, ale wewnątrz świątyni. Dzwon został przed dwoma laty poświęcony bł. Michałowi Tomaszkowi i bł. Zbigniewowi Strzałkowskiemu. 7 uderzeń w dzwon symbolizuje 7 kontynentów, a bije w intencji pokoju na świecie. Wierni z Blickweiler modlą się za wstawiennictwem błogosławionych Michała i Zbigniewa słowami nawiązującymi do tradycyjnej franciszkańskiej modlitwy: Daj nam Panie pokój i uczyń nas narzędziami Twojego pokoju.

Już od dawien dawna ludzie wierzyli, że głos dzwonu kościelnego jest głosem aniołów i samego Boga, ponieważ rozlegał się w czasie przeistoczenia i przed nabożeństwami. Głos dzwonów porządkował też rytm dnia – dzwoniąc rano, w południe i wieczorem na Anioł Pański. Dzwon kościelny bije także w chwili śmierci i pogrzebu, towarzysząc ostatniej drodze chrześcijanina. Dawniej dźwięk kościelnego dzwonu obwieszczał także ważne wydarzenia, wzywając do pożaru, „na trwogę”, w czasie burz i nawałnic, kataklizmów, ale też w czasie ślubów, wesela, podniosłych wydarzeń. Dźwięk dzwonów kościelnych przypominał, że czas, przestrzeń, świat są stworzone przez Boga i to On jest Panem i Królem stworzonego świata. Dlatego nie ma chyba kościoła ani kaplicy zakonnej bez dzwonu. Dziś coraz rzadziej możemy usłyszeć bijące dzwony w kościołach. Najczęściej zdarza się to w czasie procesji np. rezurekcyjnej czy na Boże Ciało. Ciągle jednak powstają nowe dzwony, w tym także te noszące imiona Męczenników z Pariacoto. Na chwałę Bożą!

Anna Dąbrowska
źródło https://www.franciszkanie.pl/artykuly/odglos-tych-dzwonow-bedzie-nam-przypominal-szlachetnosc-i-dobro-gloszone-przez-ich-usta